Kryzys to szansa na zmianę. Rozmowa Zofii Dzik i Macieja Chojnowskiego

ethicstech.eu 3 tygodni temu

Kryzys to szansa
na zmianę.
Rozmowa Zofii Dzik i Macieja Chojnowskiego

Czasem trzeba zacząć coś tracić, żeby pojąć tego wartość. Dziś świat musi zbudować nowy rodzaj połączeń i sojuszy. W tym procesie tworzenia, ale i chaosu czy rozpadu, mogą być różne momenty. Jednak choćby jeżeli krótkoterminowo pewne wartości będą negowane, to wcześniej czy później dojdzie do przesilenia i świat znowu wróci do poważnej rozmowy o fundamentach.

Maciej Chojnowski: Od dwóch miesięcy urząd prezydencki w USA ponownie sprawuje Donald Trump. Obserwujemy nasilanie się polityki leseferyzmu gospodarczego, przynajmniej jeżeli chodzi o rynek amerykański. Nowa administracja kwestionuje też większość dotychczasowych działań z obszaru zrównoważonego rozwoju, które choćby jeżeli miejscami były powierzchowne, to przynajmniej nie negowały faktu, iż kryzys klimatyczny wynika z ludzkiej aktywności.

Zofia Dzik: Trump wycofał też rozporządzenie wykonawcze Bidena dotyczące AI, które było krokiem w kierunku bardziej odpowiedzialnego rozwoju nowych technologii w USA i mocno spóźnioną próbą wprowadzenia minimalnych mechanizmów kontrolnych wobec działań big techów, w tym pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej – mam na myśli chociażby bezprecedensowy wyrok w stosunku do Google dotyczący złamania amerykańskiego prawa antymonopolowego.

M.Ch.: Big techy wspierają Trumpa, a on wspiera big techy, które przestały już zresztą udawać społeczne zatroskanie i jawnie odrzucają zasady niedyskryminacji czy inkluzywności.

Jak wobec tego zachowa się Europa? Skrajne scenariusze to albo pójście drogą, którą wyznacza właśnie Trump, czyli odchodzenie od wartości demokratycznych i stawianie na politykę twardej ręki, rzekomo dla dobra społeczeństwa, ale tak naprawdę z korzyścią dla najbogatszych. Z drugiej strony można sobie wyobrazić potraktowanie bardziej serio wartości socjaldemokratycznych, które są konstytutywne dla powojennej Europy.

Wydaje się, iż w kontekście wydarzeń związanych z wojną na Ukrainie, zbrojeniami i NATO Europa staje się coraz bardziej pryncypialna. Natomiast jeżeli chodzi o podejście do technologii, to tutaj byłbym już sceptyczny. Co prawda pod względem usankcjonowania odpowiedzialnego podejścia do sztucznej inteligencji jesteśmy na bardziej zaawansowanym etapie niż USA, ale głosy wzywające do poluzowania regulacji w tym obszarze nie tylko nie milkną, ale jeszcze nabierają na sile. Jak obecna sytuacja w Stanach wpłynie na postawę europejską? Na ile i w jakim kierunku ją zmodyfikuje?

Z.D.: Mamy dziś do czynienia z ogromną presją rynku i traktowaniem technologii jako istotnego komponentu wyścigu, który być może będzie decydować o bezpieczeństwie naszego kontynentu w wypadku potencjalnego konfliktu zbrojnego, do którego Europa coraz bardziej się przygotowuje. W tym kontekście rozwój nowych technologii, szczególnie dualnych, ma bez wątpienia znaczenie strategiczne.

Przykład Izraela dowodzi, iż wojna może być potężnym katalizatorem innowacji, ale z drugiej strony powodować, iż kwestie społecznej odpowiedzialności są poświęcane na rzecz nadrzędnego celu zapewnienia bezpieczeństwa. Podczas pandemii widzieliśmy, iż przy odpowiedniej narracji ludzie są w stanie zrezygnować z różnych wolności dla obietnicy bezpieczeństwa. Oczywiście jeżeli to się przekłada na realne korzyści, to dobrze. Ale może być to też wykorzystane do manipulacji, dezinformacji, polaryzacji czy zwiększenia kontroli nad populacją. Wtedy poświęca się troskę o końcowego użytkownika na rzecz akceleracji rozwiązań technologicznych, uważając, iż wkładanie w to elementów odpowiedzialności to wyłącznie ograniczenie.

Taka narracja jest dziś bardzo silna. Wielkie firmy technologiczne widzą, iż mogą stracić swoje wpływy przez wymogi godnej zaufania AI, szczególnie na rynku europejskim, który był w sumie do tej pory głównie dawcą dla big techów – dawcą danych, kapitału finansowego i ludzkiego (drenaż mózgów). Narracja, która mówi, iż regulacje z AI Act na czele to główna przeszkoda rozwoju innowacyjności w Unii Europejskiej, jest w związku z tym w dużej mierze wynikiem lobbingu big techów.

Ale widzę też pozytywne przejawy odwrotnego trendu, może właśnie w duchu budzącej się Europy. W ubiegłym tygodniu występowałam na konferencji Financial Times, gdzie głównym tematem były szanse Polski na istotne przyspieszenie lub wręcz przeskoczenie pewnych etapów w oparciu o rozwój AI. Z statysfakcją przyjęłam fakt, iż bardzo mocno wybrzmiało tam, żeby nie wpisywać się w uproszczoną narrację big techów i nie przepisywać regulacjom AI roli czynnika hamującego rozwój technologii i innowacji. Co ciekawe, osoby z Dalekiego Wschodu, w szczególności z Indii, podkreślały, iż trustworthy AI będzie w dłuższym horyzoncie czasu fundamentem przyszłego rozwoju. Warto też w tym miejscu podkreślić rosnącą niecierpliwość inwestorów dostrzegających rosnące wydatki inwestycyjne firm technologicznych i wciąż bliżej nieokreśloną w czasie obietnicę monetyzacji.

Wracając do pytania, jak to, co dzieje się w Stanach, wpłynie na Europę. Świat niewątpliwie potrzebował jakiegoś rodzaju dekonstrukcji, bo doszliśmy w wielu miejscach do ściany. Wzrost oparty wyłącznie na rosnącej konsumpcji, ogromne rozwarstwienie społeczne, które pojawiło się w ostatnich latach (na samym rynku amerykańskim od lat 70. o kilkaset proc. wzrosła efektywność przy w zasadzie płaskim poziomie wzrostu płac – 60 proc. amerykańskiego społeczeństwa żyje od pierwszego do pierwszego) spowodował, iż ludzie coraz bardziej wątpili w dotychczasowe modele gospodarcze i obietnice rozwoju, szukając alternatyw.

Dlatego zwycięstwo Trumpa nie jest przypadkowe. To nie tylko kwestia tego, z kim wygrał lub czy w ogóle był plan sukcesji Bidena i lepszy potencjalny kontrkandydat. Możemy te przyczyny mnożyć, ale jedną z najważniejszych była potrzeba zweryfikowania dotychczasowego porządku ekonomicznego na świecie. Ludzie po prostu uwierzyli w deklaracje Trumpa, iż rozmontuje ten wadliwy system, bo nie mieli już nadziei na inne scenariusze.

Dziś jesteśmy świadkami absolutnego przewartościowania roli Ameryki na świecie, o czym świadczy chociażby jej stosunek do Ukrainy czy wypowiedzi o mocno rewizjonistycznym zabarwieniu. To zasadnicza zmiana globalnego układu sił, ale ja z każdym tygodniem widzę w tym też coraz więcej plusów. Bo w tej sytuacji dochodzą do głosu wartości uniwersalne, fundamentalne. Schopenhauer kiedyś napisał, iż przeznaczeniem ludzkości jest wieczne podążanie od skrajności bólu do skrajności nudy. Świat Zachodu doświadczył długiego okresu względnego spokoju. Może to smutna konstatacja, iż jako ludzkość w sumie niczego się nie uczymy i w związku z tym od czasu do czasu potrzebujemy jakiegoś wstrząsu, żeby docenić to, co jest dla nas ważne i co możemy stracić. Nagle Grenlandczycy odkrywają jeszcze bardziej swoją wspólnotowość. Podobnie Kanadyjczycy, wśród których występuje dziś ogromny poziom aktywności w walce o swoją narodową tożsamość.

  • Może to smutna konstatacja, iż jako ludzkość w sumie niczego się nie uczymy i w związku z tym od czasu do czasu potrzebujemy jakiegoś wstrząsu, żeby docenić to, co jest dla nas ważne i co możemy stracić.

Widać to też w Europie. Objęcie władzy przez Trumpa spowodowało coraz pewniejsze kroki w kierunku wspólnej polityki obronnej czy tworzenia wspólnych funduszy dotyczących rozwoju (np. fabryki AI, w tym jedna z nich – konsorcjum PIAST – w Polsce). To oczywiście ciągle kropla w morzu, ale jednak Europa się budzi.

M.Ch.: Ale czy dzisiejszy kryzys będzie na tyle przełomowy, iż wartości leżące u podstaw trustworthy AI staną się rzeczywiście pierwszorzędne w myśleniu o rozwoju technologicznym? Dobrze znamy negatywne zjawiska społeczne, gospodarcze i polityczne związane z cyfrowymi innowacjami występujące w ostatnich latach. Nobliści Daron Acemoglu i Simon Johnson w swojej ostatniej książce mówią wyraźnie, iż mamy wielki problem z jednostronnym rozwojem technologii i iż trzeba go jak najszybciej przekierować, a pierwszym krokiem w tym kierunku powinna być zmiana narracji suflowanej nam przez rynkowych gigantów.

Tymczasem w Stanach ludzie z branży big tech jeszcze bardziej zbliżyli się do władzy politycznej. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, iż w przeszłości rozwój wielu innowacji był silnie powiązany z sektorem zbrojeniowym. I choć europejskie rozporządzenie AI Act nie dotyczy zastosowań militarnych, to branża technologiczna i tak dąży do tego, żeby wszelkie ograniczenia w tym obszarze były jak najmniejsze, a dotacje jak największe.

Czy w tych okolicznościach europejscy decydenci zaczną myśleć nie tylko w kategoriach wzmacniania władzy, ale dostrzegą też niebezpieczeństwa związane z nieograniczonym rozwojem technologii i zaczną serio traktować kwestie dobra społecznego, czy to jednak zbyt idealistyczny scenariusz?

Z.D.: Wydaje mi się, iż nie jest idealistyczny, ale mam też poczucie, iż dopiero przyjdzie na to czas, bo na razie Europa pozostało w fazie szoku i próbuje nadrobić zapóźnienie, istotnie zwiększając wydatki na technologię i zbrojenia.

Przygotowując się do ostatnich wystąpień, porównałam inwestycje na rozwój w tym obszarze między różnymi kontynentami. Z tych zestawień wynika, iż procentowo poziom wydatków na AI Europy jako całości, Chin i Dalekiego Wschodu się zrównał. Oczywiście to nie znaczy, iż jesteśmy na równi w kontekście konkretnych innowacji, bo niektórzy inwestowali dużo wcześniej i są bardziej zaawansowani w różnych rozwiązaniach. Ale wierzę, iż nie wszystkie karty zostały jeszcze rozdane i iż w dziedzinie nowych technologii ciągle istnieje wiele możliwości, które dają szansę przeskoczenia kilku etapów rozwoju albo stworzenia rozwiązań, które będą np. mniej energochłonne czy mniej żarłoczne pod względem danych.

Niezależnie od tego, ile jest hype’u w DeepSeek, ten przykład pobudził wyobraźnię. Zarazem reakcja rynku kapitałowego w USA w postaci spadku kursów big techów pokazuje, iż rynek czeka na zwroty i jest zmęczony narracją, iż jedyną drogą jest inwestowanie więcej i więcej. Mamy wiele przykładów rynkowych, jak chociażby przypadki Blackberry, Nokii i Samsunga, iż finalnie zwycięzcami mogą być smart followers, a nie tylko pionierzy.

Europa jest kontynentem, który ma szansę przetrwać, tylko jeżeli będzie ze sobą współpracował, bo żaden pojedynczy kraj nie ma potencjału, aby konkurować samodzielnie z USA czy Chinami. Stawiając na rozwój technologii, musimy zmierzyć się z szeregiem wyzwań natury społecznej. Z jednej strony mamy ogromne problemy demograficzne i wciąż brakuje nam rozsądnej strategii migracyjnej. To będzie wymuszać jeszcze większą potrzebę wspierania produktywności poprzez automatyzację i robotyzację. Jednocześnie wśród ludzi narasta lęk przed utratą pracy, a aktualne badania z różnych rynków europejskich pokazują bardzo wysoki poziom napięć społecznych, radykalizacji.

Niecałe trzy lata temu z naszego badania przeprowadzonego w Instytucie Humanities „Bariery i trendy. Transformacja technologiczna firm w Polsce” wynikało, iż mniej więcej 50 proc. ankietowanych z nadzieją patrzyło na nowe technologie, a 50 proc. się ich obawiało. W badaniach, które widziałam ostatnio, już ponad 70 proc. ludzi deklarowało lęk przed zmianami i obawę o utratę miejsca pracy. Ta presja społeczna ze strony wyborców będzie rosła.

Świat się radykalizuje. Już kilka lat temu o tym rozmawialiśmy (nasza rozmowa nosiła tytuł „Rewolucja technologiczna czy październikowa?”) – im więcej będzie w ludziach lęku, tym większą będzie to pożywką dla partii radykalnych, które budują swój wzrost na populistycznym przekazie i polaryzacji, więc w ich interesie jest wspieranie sił odśrodkowych.

W Instytucie Humanites i naszym Centrum Etyki Technologii od lat przekonywaliśmy, by zaprzestać rozkładania czerwonego dywanu przed big techami. Jednak w Polsce wciąż nie mamy w ogóle strategii w tym obszarze. Gdzie postawić granice? Jak uzyskać więcej? Jak zacząć się cenić? Jak przestać cieszyć się jak dziecko, iż prezes tego czy innego big techu się z nami spotka? Bo przecież ciągle potrzebujemy wsparcia zagranicznego kapitału – Polska jako kraj nie wygospodaruje takiego poziomu inwestycji, by móc samodzielnie dołączyć do wyścigu. Ale pozostaje pytanie, czy uleganie cyfrowym gigantom na takim poziomie, jak dzieje się to obecnie, jest w naszym narodowym interesie.

Bo nie jest prawdą, iż na obecności big techów w Polsce zależy tylko nam. Także dla nich Polska jest atrakcyjnym partnerem, gdy wezmą pod uwagę wszystkie pozostałe kraje, ich plusy i minusy. Pewnym pocieszeniem jest to, iż głosy na rzecz suwerenności technologicznej naszego kraju są jednak coraz mocniej słyszalne.

  • Pozostaje pytanie, czy uleganie cyfrowym gigantom na takim poziomie, jak dzieje się to obecnie, jest w naszym narodowym interesie.

M.Ch.: W Centrum Etyki Technologii Instytutu Humanites zawsze podkreślaliśmy, iż stawką w grze jest dobrostan społeczny i środowiskowy. Mówiliśmy też o trustworthy AI jako wielowymiarowym projekcie pozytywnym, który ma za zadanie tworzyć koniunkturę dla alternatywnego wobec Doliny Krzemowej paradygmatu rozwoju innowacji. Chodzi o szansę na stworzenie czegoś naprawdę innowacyjnego właśnie dzięki poszanowaniu praw podstawowych, a nie wbrew nim. Czy taki model myślenia o innowacyjności w kategoriach troski publicznej ma dziś szansę się ziścić?

Z.D.: Wierzę, iż to będzie iteracyjne, iż nasze drogi w budowaniu Centrum Etyki Technologii nie przecięły się przypadkowo i nie da darmo. Świat musi stworzyć nowy rodzaj połączeń, sił, sojuszy. W tym procesie tworzenia, ale i chaosu czy rozpadu, mogą być różne momenty – być może także poluzowania czy choćby czasowego odejścia od tych polityk czy zasad, o których mówimy i które doceniamy.

Polski rząd ogłosił w ubiegłym roku strategię cyfryzacji Polski, w której na początku jest zapis, iż rozwój technologiczny nie powinien się odbywać kosztem społeczeństwa, ale ma właśnie uwzględniać dobrostan społeczny. Jest też zapis o suwerenności technologicznej.

Z jednej strony mamy więc tę świadomość, ale z drugiej są realne zagrożenia, które krótkoterminowo mogą stanowić pretekst do obchodzenia niektórych zasad. Niemniej uważam, iż długoterminowo będziemy szli w kierunku zwiększania bezpieczeństwa AI dla ludzi. Tak jak to było w przypadku rozwoju motoryzacji: powstały kodeksy regulujące ruch, przy czym mamy nie tylko znaki zakazu, nakazu, ale też ostrzegawcze czy informacyjne.

M.Ch.: Ta analogia jest jednak nie do końca adekwatna, bo mówimy o AI, czyli technologii ogólnego zastosowania, która ma dużo bardziej złożone poziomy oddziaływania społecznego, ekonomicznego czy politycznego. Czy w tym kontekście takie krótkoterminowe poluzowanie nie poskutkuje tym, iż później – mówiąc kolokwialnie – nie będzie już czego zbierać?

Z.D.: Bezrefleksyjne, jednostronne podejście do innowacji martwiło mnie już od dawna, dlatego 15 lat temu założyłem Instytut Humanites, który łączy systemowo tematykę człowieczeństwa i technologii. Faktycznie, AI to technologia, która daje możliwość ogromnego wpływu na miliony ludzi oraz władzy skupionej w bardzo niewielu rękach, w czasach turbulencji i ogromnej dynamiki zmian. I to wszystko dzieje się w momencie, w którym człowiek jest coraz bardziej przebodźcowany, samotny i zewnątrzsterowny. A technologia jest w stanie rozpoznawać jego nastrój czy potrzeby i uderzać w to, co jest dla niego ważne, oraz wpływać na jego decyzje.

Mamy tendencję do krótkoterminowości. Tak było choćby z kopalinami czy plastikiem. Lista jest długa. Dlatego powtórzę raz jeszcze wcześniejszą myśl, iż czasem musimy zacząć coś tracić, żeby pojąć tego wartość. A choćby czasem wręcz musimy coś utracić. Od wielu lat mówię o wadze długoterminowego spojrzenia, potrzebie tak zwanych pozytywnych rebeliantów. Mam nadzieję, iż obecny poziom frustracji wyzwoli takie postawy. I tak jak Trump dokonuje dekonstrukcji status quo, będą liderzy, którzy negując zastany stan rzeczy, zaproponują nowe rozwiązania bazując na fundamentalnych wartościach. Nie martwię się tym, jak powiedziałeś, iż nie będzie czego zbierać. Bardziej zastanawia mnie cena, którą zapłacimy. Nie raz byliśmy w sytuacji zaczynania od nowa po potężnych kryzysach, wojnach. Myślę, iż to symboliczne, iż rozmawiamy, akurat gdy zaczęła się kalendarzowa wiosna, która pokazuje, iż świat ma zdolność odradzania się.

Jednocześnie bardzo martwi mnie jakość przywództwa. W Polsce mamy ogromny niedobór strategicznego myślenia. Brakuje nam jasnej wizji: Jaki mamy pomysł na przyszłość? Na czym faktycznie chcemy się skoncentrować? Wielokrotnie powtarzam, iż Polska stoi przed ogromną szansą zmian geopolitycznych, przebudowy globalnych łańcuchów dostaw, które mogą być oparte już nie tylko na taniej sile roboczej, ale na bardzo wykwalifikowanych kadrach. Jednocześnie wszyscy widzimy ogrom ograniczeń związanych z tym, iż mamy wysokie koszty energii, co podważa naszą konkurencyjność w wyścigu technologicznym. Mamy też choćby ograniczenia związane z dostępem do kapitału.

Ale trzeba też przyznać, iż Polska w ostatnich latach wykonuje bardzo duże skoki. Pod względem transformacji technologicznej rozwijamy się kilkakrotnie szybciej niż średnia europejska. Jednak wciąż mamy bardzo dużo do nadrobienia. Chwalimy się tym, iż uniezależniliśmy się od Gazpromu, ale de facto idziemy w stronę ogromnego uzależnienia technologicznego od zagranicznych dostawców. Przy braku stabilnej polityki w Stanach powstaje pytanie, czy nasze dane faktycznie będą w Europie, czy jednak gdzieś indziej, a w efekcie czy za jakiś czas nie będziemy przedmiotem jakiegoś szantażu technologicznego.

Niestety, nie widzę po stronie rządu strategicznej, spójnej wizji połączenia tych wszystkich komponentów. Gdy minister cyfryzacji wysunął pomysł podatku cyfrowego, który mógłby być istotnym źródłem inwestycji, to natychmiast został w zasadzie zdyskredytowany przez samego premiera.

M.Ch.: Który spotkał się niecały miesiąc wcześniej z Microsoftem i Google…

Z.D.: No właśnie. Premier ogłasza strategię gospodarczą kraju w dobie globalnego wyścigu technologicznego na giełdzie papierów wartościowych, a na sali nie ma ministra cyfryzacji. Co więcej, mówiąc o rozwoju polskiej gospodarki, chwali się spotkaniami z Google i Microsoftem. To nie jest dobry sygnał patrząc na koniunkturalizm tych firm. Bo przecież w Stanach big techy, które wpłacały na fundusz Trumpa, po jego wygranej od razu zaczęły wycofywać się z inicjatyw typu diversity and inclusion. Jaki sygnał dają te firmy tysiącom młodych ludzi, których zatrudniali i zatrudniają? Czy wszystkie te wartości nie mają dla nich żadnego znaczenia? Przecież różnorodność to szeroki koncept, który nie sprowadza się tylko do gender.

M.Ch.: My zawsze serio traktowaliśmy nasz program i zasady, które leżały u jego podstaw. Nie raz przestrzegaliśmy przed tzw. ethics washing.

Z.D.: I jestem absolutnie przekonana, iż wszystko, o czym mówiliśmy, ma głęboki sens, jest ważne i iż przyjdzie na to czas. choćby o ile krótkoterminowo te wartości są negowane czy pokazywane jako coś, co nie służy rozwojowi, to wcześniej czy później przy takim nasileniu ego w wyścigu o władzę dojdzie do przesilenia i świat znowu wróci do poważnej rozmowy o fundamentach i o wartościach.

W ostatnich latach wiele razy odwoływałam się do kryzysu wspólnotowości. Myśl Humanites jest oparta na modelu ekosystemu społecznego pokazującym wagę współpracy i patrzenia przez pryzmat różnych interesariuszy. Podobne koncepcje coraz częściej przywołuje się dziś jako alternatywę dla myślenia wyłącznie przez pryzmat wzrostu PKB opartego o konsumpcję.

M.Ch.: Widzę tutaj pewne zbieżności z myślą komunitarian. Problem z nią jest jednak taki, co zresztą przyznali niektórzy twórcy tej koncepcji politycznej, iż jest ona mało skalowana. Realna wspólnota jest bowiem względnie niewielka. Myślenie w podobnych kategoriach w perspektywie globalnej jest bardzo trudne.

Z.D.: To nie jest tak, iż ja nie widzę tej drugiej strony, ale towarzyszy mi też jednak wiara w uniwersalne wartości, jakkolwiek by to nie brzmiało abstrakcyjnie. Koncepcja Unii Europejskiej powstała właśnie na gruncie takiego myślenia. Co prawda nieprzypadkowo zdarzyło się to niedługo po wojnie.

Człowiek jest kimś więcej niż tylko konsumpcją czy algorytmem. Kimś, kogo nie da się po prostu wpisać w schemat. Głęboko wierzę, iż mamy zdolność przekraczania siebie w różnych sytuacjach. Często choćby nie znamy tego swojego potencjału, dopóki życie nie postawi nas w określonej sytuacji. Czy i jak zdamy wtedy test na człowieczeństwo? Patrząc na dynamikę otoczenia i rozwoju AI, każdy może coraz częściej stawać przed etycznym dylematem. Obyśmy je mieli, bo to będzie znaczyło, iż nie przestaliśmy samodzielnie myśleć, wątpić.

M.Ch.: U podstaw trustworthy AI leżą prawa podstawowe, które mają właśnie wymiar uniwersalny, choć oczywiście daleko nam do ich powszechnego urzeczywistnienia. Mam nadzieję, iż kryzys, z którym w tej chwili mamy do czynienia, przyczyni się do lepszego zrozumienia tego, co jest naprawdę niezbędne dla przetrwania świata. I iż – zgodnie z wezwaniem Acemoglu i Johnsona – pozwoli na zmianę narracji oraz przekierowanie technologii. Oby nie było za późno.

Z.D. No właśnie, obyśmy nie musieli czekać, żeby to ruiny odsłoniły nam widok na niebo.

Zofia Dzik – fundatorka i prezeska Instytutu Humanites, współtwórczyni i przewodnicząca Rady Programowej Centrum Etyki Technologii Instytutu Humanites

Maciej Chojnowski – współtwórca Centrum Etyki Technologii Instytutu Humanites, członek Rady Rady Programowej CET, a w okresie styczeń 2021 – marzec 2025 jego dyrektor programowy

Idź do oryginalnego materiału