Chociaż sporo firm notuje ogromne zyski związane z trwającym boomem na sztuczną inteligencję, to ostatecznie zwycięzca będzie tylko jeden – mowa o gigancie z Tajwanu.
Wszyscy znamy gigantów zajmujących się szkoleniem modeli AI. Swoje rozwiązania z tej branży oferują nam OpenAI, Microsoft czy Google, ale również Chińczycy z DeepSeek. Cechą wspólną wszystkim tych firm jest konieczność korzystania z potężnych akceleratorów, a na tych z kolei krocie zarabia NVIDIA czy AMD. Prawdziwe pieniądze są jednak gdzie indziej.
Nic nie zapowiada szybkiego przełamania monopolu TSMC

Do stworzenia wyspecjalizowanego w pracy z AI układu potrzeba bowiem odpowiednich chipów, których produkcją zajmuje się ledwie kilka firm na świecie, z TSMC na czele. I to właśnie oni czerpią z trwającego boomu na sztuczną inteligencję największe korzyści – o czym nie zapomniał wspomnieć dyrektor generalny Tajwańczyków, dr Che-Chia Wei, podczas tegorocznego spotkania z udziałowcami firmy.
Powiedział on, iż TSMC nie jest zainteresowane tym, która z firm zaprojektuje najwydajniejszy model sztucznej inteligencji, ani kto wyprodukuje najpotężniejsze układy. Wyspiarze są liderem produkcji półprzewodników, a więc mogą oni zaoferować najnowocześniejszą i najlepszą technologię. Skutkuje to tym, iż każdy kto chce być w tej branży konkurencyjny musi skorzystać z ich usług. I trzeba powiedzieć, iż jakby butnie to nie brzmiało, to dr Wei ma tu niestety sporo racji. Niezależnie od tego, kto będzie królował na rynku, gros zysków tak czy siak trafi w tajwańskie ręce.