![](https://homodigital.pl/wp-content/uploads/2025/02/dane-wyciekaja-z-deepseeka-300x171.jpg)
Czy nasze dane wyciekają z DeepSeeka? Badania firm zajmujących się bezpieczeństwem wskazują, iż chiński chatbot korzysta z usług innych chińskich firm i na dodatek nie robi tego szczególnie bezpiecznie. UODO, czyli strażnik naszych danych osobowych, zaleca tu, choć z nieco mniej technicznych powodów, ostrożność. Więc jeżeli używacie DeepSeeka przez aplikację mobilną lub internetową – uważajcie, o co go pytacie.
DeepSeek w ciągu ostatnich dwóch tygodni wdarł się z impetem do świata AI i świadomości użytkowników. Co się stało po debiucie „rozumującego” modelu R1, który możliwościami dorównuje modelom o1 od OpenAI? Liczba pobrań mobilnej apki chatpota na iOS przeskoczyła nad pobraniami apki ChatGPT. Teraz jednak się okazuje, iż korzystanie z niej, jak również z przeglądarkowego chatbota, wiąże się z ryzykiem.
Dane wyciekają z DeepSeeka…
Najpierw okazało się, iż baza danych zawierająca historie chatów użytkowników, ich klucze API czy logi sytemowe jest dostępna publicznie, nie zabezpieczona choćby hasłem. Choć problem gwałtownie rozwiązano, cała sprawa świadczył o tym, iż badacze z chińskiego laba AI może i są magikami sztucznej inteligencji, ale z cyberbezpieczeństwem to są raczej na bakier.
Potem zaczęły dochodzić wieści, iż logowanie tak naprawdę jest obsługiwane przez chińskiego giganta telefonicznego China Mobile. I iż na przykład aplikacja DeepSeek na iOS komunikuje się z serwerami ByteDance, właściciela TikToka. Co więcej, komunikuje się w sposób niezabezpieczony, a więc tak, iż dane mogą być odczytane przez osoby monitorujące ruch w internecie. Istnieją też obawy, iż dane na serwerach ByteDance mogłyby być kojarzone z danymi z innych źródeł, umożliwiając identyfikację użytkownika i wgląd w jego zapytania.
Problemom związanym z DeepSeekiem przyjrzał się Urząd Ochrony Danych Osobowych. Jego obawy są jednak bardziej politycznej niż technicznej natury. Jak odnotowuje urząd, lepiej zachować ostrożność, bo nasze dane mogą być przechowywane w Chinach. A Chiny „nie należą do państw, wobec których Komisja Europejska wydała decyzję stwierdzającą odpowiedni stopień ochrony. Zgodnie z obowiązującymi przepisami rząd chiński posiada szerokie uprawnienia związane z dostępem do danych osobowych bez gwarancji ochrony przewidzianej w europejskim porządku prawnym” – informuje KE.
Politycy amerykańscy idą jeszcze dalej i chcą zakazać użycia chińskiego chatbota na wszystkich urządzeniach rządowych.
Czy te wszystkie ostrzeżenia i planowane zakazy są wielkim zmartwieniem dla DeepSeeka? Prawdopodobnie nie – jego serwery przeżywają ostatnio ogromne oblężenie. Takie, iż firma była zmuszona wprowadzić pewne ograniczenia dla klientów, którzy chcieli skorzystać z dostępu programistycznego przez tak zwane API.
… ale można to obejść
Na szczęście nie musimy używać kłopotliwego chatbota, żeby skorzystać z dobrodziejstw modeli chińskiej firmy. Mamy inne opcje – choć żadna nie jest bez wad.
Po pierwsze możemy skorzystać z modeli DeepSeek na infrastrukturze dostawców chmury obliczeniowej. Model jest dostępny na przykład na Azure od Microsoftu czy AWS od Amazona. Za darmo nie będzie, ale może warto dopłacić do prywatności i bezpieczeństwa.
Mamy też inną możliwość – zainstalować sobie DeepSeeka na swoim komputerze. DeepSeek R1 to tak naprawdę nie jeden model, ale rodzina modeli. Największy z nich ma przeszło 600 mld parametrów, zajmuje 404 GB i żaden komputer stojący w naszych domach z pewnością go nie obsłuży. Są jednak mniejsze modele – ten z 32 mld parametrów zajmuje 20 GB i zmieści się na karcie RTX 4090. Z kolei oparty na Llamie 7B model R1 zajmuje na przykład 4,7 GB, i mieści się na moim leciwym GTX 1070 Ti.
Jeśli chcielibyście spróbować DeepSeeka lokalnie, to możecie skorzystać z Ollamy (instrukcje znajdziecie tutaj) albo, w nieco przyjaźniejszej wersji okienkowej, z LM Studio. Ale lepiej, żebyście mieli kartę graficzną Nvidii, w przeciwnym razie wasza cierpliwość zostanie wystawiona na poważną próbę.
Źródło grafiki: Sztuczna inteligencja, model Dall-E 3