
Jak nie spróbujemy to się nie przekonamy – mówi minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski zapowiadając stanowczość w relacjach z Facebookiem i innymi platformami społecznościowymi.
Kiedy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną, w sieci mogliśmy zaobserwować efekt działań wieloletniej rosyjskiej propagandy. Niektórzy sami zaczęli mówić językiem agresora, powielając jego narrację, osłabiając przy tym zaufanie do państwa i sojuszy.
– Włączył się mechanizm, który obserwujemy przy różnych sytuacjach kryzysowych: wzmożenie rosyjskich trolli, rosyjskich botów i rosyjskiej dezinformacji. Wszystko wsparte siłami Białorusi i niestety części polskiego internetu, także polityków, którzy czasami wręcz głupio powielali rosyjskie treści – mówi o tych wydarzeniach w rozmowie z „Wyborczą” Krzysztof Gawkowski, minister cyfryzacji.
Szef resortu zwrócił uwagę, iż w Polsce przez lata nie zwracano uwagi na problem dezinformacji w sieci. Dopiero teraz zaczyna się to zmieniać. Gawkowski zapowiada kolejne duże kampanie, ale na własną rękę działają też same miasta. Np. w pojazdach poznańskiej komunikacji miejskiej mają być puszczane programy informacyjne nadawane przez publiczne radio. Szukamy sposobu, jak radzić sobie z trudnym przeciwnikiem.
Potrzebujemy argumentu siły – mówi minister cyfryzacji
W rozmowie z „Wyborczą” minister Gawkowski zdradził, iż akt o usługach cyfrowych, jest na „końcówce przygotowań”. Nowe prawo ma ułatwić usuwanie fałszywych treści. Gdyby obowiązywało w ostatnich tygodniach, Polska mogłaby „szybciej i mocniej wpływać na platformy”, które zajęłyby się walką z dezinformacją, jak przekonuje szef resortu.
Potrzebujemy argumentu siły. Znam związane z tym wątpliwości – bo czy wszystkie platformy, za którymi stoją potężne i wpływowe big techy, będą się stosowały do nowego prawa? Sam je podzielam. Ale jeżeli nie zaczniemy, to nigdy się nie przekonamy – zapowiada.
Takie deklaracje cieszą, ale słyszymy je od dawna. Rosyjska propaganda przez lata korzystała na bierności, a konsekwencje odczuwamy szczególnie teraz. Trudno zasłaniać się wolnością słowa, kiedy mowa o treściach, które potencjalnie zagrażają nam wszystkim, bo wrogą nam narrację przejmują zwykli użytkownicy internetu.
Fałszywymi informacjami raniona jest nasza armia, polskie społeczeństwo i polskie dobre imię. Dajmy sobie przynajmniej możliwości obrony albo niedługo będziemy płakali nad rozlanym mlekiem. Ja nie chcę płakać. Potrzebujemy broni do walki rosyjskimi trollami, tak samo mocnej jak konwencjonalna armia – mówi Krzysztof Gawkowski.
I naprawdę trudno się z tym nie zgodzić, bo tak właśnie jest – przez lata pozbawieni byliśmy możliwości jakiejkolwiek obrony. A platformy wcale się tym specjalnie nie przejmowały, bo interes się kręcił.
Czas wreszcie się z tym skończyć. I mam nadzieję, iż za deklaracjami pójdą czyny.