Przeglądarka OpenAI omija pół internetu. To po co ją zrobili?

konto.spidersweb.pl 7 godzin temu

Przeglądarka Atlas od OpenAI zaczęła unikać części internetu jak ognia. Pozwy medialnych gigantów zamieniły ją w cyfrowego hipochondryka, który boi się kliknąć nie ten link.

Działalność OpenAI polegająca na kopiowaniu treści objętych prawem autorskim stała się przedmiotem kilku pozwów ze strony koncernów medialnych. Oprócz skandali i czarnego PR-u, presja wywarta przez adwokatów skończyła się czymś jeszcze: wytworzeniem w przeglądarce OpenAI alergii na wybrane serwisy internetowe.

Atlas od OpenAI reaguje na niektóre strony jak alergik na orzechy

Atlas, nowa przeglądarka ze wbudowanym ChatemGPT, unika części internetu jak ognia. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez Columbia University’s Tow Center for Digital Journalism, aplikacja niechętnie zagląda na strony należące do wydawców, którzy pozwali OpenAI za naruszanie praw autorskich. W praktyce oznacza to, iż w tzw. agent mode – trybie pozwalającym botowi samodzielnie przeszukiwać sieć i wykonywać zadania za użytkownika – Atlas zachowuje się jak spłoszony uczeń, który omija całe regały z książkami, byle nie narazić się na gniewny wzrok szkolnej bibliotekarki.

Wśród stron, których Atlas wyraźnie unika, znalazły się m.in. PCMag – należący do Ziff Davis, koncernu, który pozwał OpenAI, oraz The New York Times, który w 2023 roku wytoczył firmie proces o bezprawne wykorzystywanie tekstów redakcyjnych w treningu modeli językowych. Kiedy przeglądarka w trybie agenta otrzymuje polecenie streszczenia artykułu z tych źródeł, potrafi obchodzić blokady i rekonstruować treść na podstawie publikacji zaprzyjaźnionych mediów – np. Reutersa, Guardiana czy Washington Post – albo na bazie wzmianek z portali społecznościowych.

[Atlas] zachowywał się jak szczur w labiryncie, który pamięta, gdzie znajdują się podłączone do prądu granulki jedzenia

– całkiem trafnie opisali redaktorzy Gizmodo próbę uzyskania streszczenia tekstu New York Timesa.

Innymi słowy: przeglądarka wie, których adresów unikać, i próbuje „obejść” zakazane źródła, by nie narazić firmy-matki na kolejny spór sądowy.

Paradoksalnie, tam gdzie klasyczne boty – takie jak choćby ChatGPT Search czy Perplexity – odmawiają dostępu do płatnych treści, Atlas potrafi zrobić coś odwrotnego. Jak zauważyło Tow Center, przeglądarka z powodzeniem odczytała i streściła dziewięciotysięczny artykuł MIT Technology Review, mimo iż jego treść była ukryta za paywallem. Dla ludzkiego użytkownika widoczny jest jedynie wstęp, ale dla agent AI ma dostęp do całej treści.

Takie zachowanie rodzi pytania o granice prawa autorskiego i o to, czy przeglądarki z trybami „agenta” w ogóle można traktować jak tradycyjne narzędzia do surfowania po sieci. Atlas w logach serwerów widnieje jak zwykła sesja Chrome’a, co oznacza, iż niektóre blokady antybotowe nie działają na niego. W praktyce to tak, jakby OpenAI znów obchodziło zasady – tylko tym razem nie po cichu w siedzibie w San Francisco, ale w narzędziu dostępnym dla milionów użytkowników.

Jeśli trend się utrzyma, wydawcy mogą zostać zmuszeni do wynalezienia nowych metod ochrony swoich treści. Bo jak zauważyli badacze z Columbia University, tradycyjne zabezpieczenia – paywalle i blokery crawlerów – przestają mieć znaczenie wobec agentów AI, którzy przeglądają sieć „jak ludzie”, ale działają jak maszyny.

Atlas miał być krokiem ku przyszłości przeglądania internetu. Na razie wygląda jednak na to, iż jego kompas moralny i prawny wciąż błądzi – między chęcią zadowolenia użytkownika a strachem przed kolejnym pozwem.

Może zainteresować cię także:

Zdjęcie główne: Photo Agency / Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału