Kolejne AAAAA które powoduje iż bejzbol się otwiera w kieszeni. Polityka czy gospodraka?
W pogoni za głosami młodych wykształconych z wielkich miast (for the record - nie wiem czy jeszcze jestem młody i jak się zalicza do kogoś z wielkiego miasta - po zamieszkaniu czy po urodzeniu) umiłowanie rządzący rzucili toną kiełbasy - zlikwidują papierowy PIT i wszyscy bendom siem rozliczać przez Ynternet.
Ta, wszyscy. Jak na przykład moi rodzice albo teściowie którzy po prostu nie czują potrzeby jedni do mania dostępu do netu, drudzy w ogóle do mania komputera.
Owo zrobienie na rękę skończy się z jednej strony fajnie - więzi rodzinne zostaną pogłębione - bo kto będzie miał rozliczyć rodziców, jak nie ich dzieci? No chyba iż dzieci mają rodziców w dupie, więc dopełnienie zbioru młodych wykształconych przecięte ze zbiorem niemających dostępu do netu i/lub komputerów będzie musiało załatwić podatki komercyjnie - jakaś firma podatkowa, albo kupić sobie dostęp do netu - zajebiście, jak się nie jest dopełnieniem przeciętym z. W sumie sami sobie są winni, nie powinni stawiać oporu przed nowoczesnością.
A młodzi wykształceni (tutaj fajnym targetem są ci którzy dopiero zaczęli być wykształceni i jeszcze się nie rozliczali - pierwsze rozliczenie to niezła jazda, ruska mgła i siwy dym, chociaż z roku na rok boli coraz mniej) się obślinią iż jest fajnie. Do pierwszej kontroli, jak inteligentnie nie zrobią sobie kopii bezpieczeństwa, albo padnie im komp, dysk, płyta z bekapem, i będą musieli udowadniać, iż nie są wielbłądami.
A na drugą rączkę niech narobią rozliczanie z PIT przez pracodawcę, jeden z drugim coś o tym pobredzali, będzie pełna inwigilacja. I rezygnację z gotówki, ale wtedy przynajmniej w końcu może wróci pieniądz kruszcowy.
W pogoni za głosami młodych wykształconych z wielkich miast (for the record - nie wiem czy jeszcze jestem młody i jak się zalicza do kogoś z wielkiego miasta - po zamieszkaniu czy po urodzeniu) umiłowanie rządzący rzucili toną kiełbasy - zlikwidują papierowy PIT i wszyscy bendom siem rozliczać przez Ynternet.
Ta, wszyscy. Jak na przykład moi rodzice albo teściowie którzy po prostu nie czują potrzeby jedni do mania dostępu do netu, drudzy w ogóle do mania komputera.
Owo zrobienie na rękę skończy się z jednej strony fajnie - więzi rodzinne zostaną pogłębione - bo kto będzie miał rozliczyć rodziców, jak nie ich dzieci? No chyba iż dzieci mają rodziców w dupie, więc dopełnienie zbioru młodych wykształconych przecięte ze zbiorem niemających dostępu do netu i/lub komputerów będzie musiało załatwić podatki komercyjnie - jakaś firma podatkowa, albo kupić sobie dostęp do netu - zajebiście, jak się nie jest dopełnieniem przeciętym z. W sumie sami sobie są winni, nie powinni stawiać oporu przed nowoczesnością.
A młodzi wykształceni (tutaj fajnym targetem są ci którzy dopiero zaczęli być wykształceni i jeszcze się nie rozliczali - pierwsze rozliczenie to niezła jazda, ruska mgła i siwy dym, chociaż z roku na rok boli coraz mniej) się obślinią iż jest fajnie. Do pierwszej kontroli, jak inteligentnie nie zrobią sobie kopii bezpieczeństwa, albo padnie im komp, dysk, płyta z bekapem, i będą musieli udowadniać, iż nie są wielbłądami.
A na drugą rączkę niech narobią rozliczanie z PIT przez pracodawcę, jeden z drugim coś o tym pobredzali, będzie pełna inwigilacja. I rezygnację z gotówki, ale wtedy przynajmniej w końcu może wróci pieniądz kruszcowy.
Etykiety: aaaaa