W zgiełku przedwyborczych obietnic dotyczących podatków, dodatków, mieszkań i zbrojeń, nieco przemilczany został zawarty w nich pomysł na rozbudowę aplikacji mObywatel. Rozbudowę – to w sumie mało powiedziane. Plan zakłada, żeby przenieść relacje państwo-obywatel do jednego miejsca w telefonie.
Mamy już elektroniczne dzienniki szkolne, e-recepty, e-skierowania. PIT sam się wylicza, wystarczy kliknąć, by potwierdzić wysłanie. Wniosek o 500+ można złożyć przez bankowość elektroniczną, a w aplikacji sprawdzamy liczbę punktów karnych.
Cyfrowa administracja powoli pączkuje na kolejne sfery życia. Ostatnia z wprowadzonych zmian nadała aplikacji mObywatel status dokumentu tożsamości, równoważnego z plastikowym dokumentem – choć nie obeszło się bez problemów.
Teraz plany rządu sięgają znacznie dalej. mObywatel ma stać się superaplikacją, do której przeniesie się większość z najczęstszych kontaktów między obywatelem a państwem. Co ma się tam znaleźć?
„(…) będzie można w niej załatwić wszystkie sprawy urzędowe i umówić wideo/audio/czat wizytę w urzędzie. Zamiast papierowych załączników – zdjęcie telefonem. Zamiast wypełniania formularzy – załatwianie spraw kilkoma kliknięciami, tak jak w usłudze e-PIT”
– głosi program wyborczy PiS. Ale to nie wszystko! W aplikacji będzie można także… odebrać list polecony. A adekwatnie jego elektroniczny odpowiednik. Listonosze pewnie się ucieszą, ale Poczta Polska może kręcić nosem, jeżeli miałaby utracić ważne źródło dochodu.
Jedno okienko – w telefonie
Kolejna zapowiedź jest skierowana do przedsiębiorców – już prowadzących działalność i tych, który dopiero chcą otworzyć biznes. Rejestracje w urzędach, wystawianie i przyjmowanie faktur, korespondencja z urzędami, podpisywanie umów i dokumentów – na wszystko to ma pozwalać mObywatel.
Część z tych funkcjonalności w mniejszym lub większym stopniu działa, ale jest bardzo rozproszona. Niektóre wnioski można składać przez portal PUE ZUS, czy na platformie ePUAP. Gdyby wszystko znalazło się w jednym miejscu – rzeczywiście mogłoby to uprościć życie przedsiębiorcom.
Rząd chciałby także udostępnić przez mObywatel „cyfrowe dobra kultury”, czyli zarchiwizowane filmy, koncerty i spektakle finansowane ze środków publicznych. Ponownie – wiele z tych rzeczy już jest dostępnych, np. przez Narodowe Archiwum Cyfrowe albo platformę Polona. Cyfrowe kolekcje tworzą także różne muzea i biblioteki.
Chodziłoby więc prawdopodobnie o scentralizowanie dostępu do tych zbiorów – choć praca nad ich ujednoliceniem, by były przejrzyście skatalogowane i dzięki temu dostępne, może być tytanicznym wysiłkiem.
Program zakłada także udostępnienie przez mObywatel transmisji na żywo z meczów polskich drużyn sportowych. Nie wyjaśniono jednak, kto miałby płacić za prawa do tych transmisji, ani tego, jak potężne będą musiały być serwery, które to wytrzymają.
Najpierw mPaństwo, potem mObywatel
mObywatel w takim wydaniu wydaje się ogromnym projektem – nie tylko od strony technologicznej, ale i… cywilizacyjnej. jeżeli rzeczywiście mObywatel miałby pozwalać na załatwianie spraw w różnych urzędach, dawać dostęp do rozproszonych baz danych, to wymagałoby to gigantycznego uporządkowania i ujednolicenia państwa, jego administracji, procedur, wniosków, zakresu informacji, które mogą być przetwarzane przez taki system.
Chodzi o to, żeby nie trzeba było za każdym razem wpisywać swoich danych, żeby system sam umiał z PESEL-u wyciągnąć datę urodzenia, żeby raz wpisane dane kontaktowe były aktualne we wszystkich systemach, by nie trzeba było składać oświadczeń w sprawach, w których administracja publiczna posiada wiedzę.
Jednocześnie trzeba koniecznie zadbać, by tak newralgiczna aplikacja nie padła łupem cyberprzestępców. To w dzisiejszym świecie i w bezpośrednim otoczeniu naszego państwa jedna z najważniejszych spraw. Cyberprzestępcy po włamaniu do systemu czy na czyjeś konto potencjalnie mogą bardzo zaszkodzić i pojedynczej osobie, i całemu systemowi poprzez masowy wyciek danych.
No i trzeba by dopilnować, żeby nagle nie padł system do wystawiania recept np. z tego powodu, iż kilka milionów mObywateli, w poszukiwaniu sportowych emocji na najwyższym poziomie, włączy mecz „o wszystko” między reprezentacją Polski a San Marino…
Źródło zdjęcia: Steve Buissinne/Pixabay