Jeszcze kilka lat temu większość z nas nie zastanawiała się, czy wiadomości na Messengerze albo WhatsAppie może ktoś czytać. Wystarczyło, iż aplikacja działała gwałtownie i miała kolorowe emotki. Prawda, iż ważne? Dziś sytuacja wygląda inaczej. Wiemy, iż dane to waluta, a prywatność to towar, który łatwo sprzedać albo co jeszcze gorsze stracić. Dlatego dzisiaj częściej pytamy: który komunikator naprawdę dba o bezpieczeństwo naszych rozmów?
Prywatność to znacznie więcej niż szyfrowane wiadomości
Większość ludzi myśli, iż jeżeli komunikator szyfruje wiadomości, sprawa jest załatwiona. W praktyce szyfrowanie treści to dopiero pierwszy krok. najważniejsze są także metadane, czyli informacje o tym, kto, z kim, jak często i o której godzinie rozmawia. To trochę jak podsłuchiwanie rozmowy przez drzwi. Nie słyszysz słów, ale wiesz, iż dwie osoby spędzają ze sobą dużo czasu. A jeżeli te osoby to dziennikarz i polityk albo lekarz i pacjent, to same te informacje stają się cenne.

Signal od samego początku stawia sprawę jasno: treści są szyfrowane end to end, a metadane nie są gromadzone. Serwery aplikacji nie przechowują historii rozmów, nie budują siatki powiązań między użytkownikami, nie logują, jak często się komunikujesz. Dzięki temu, jeżeli ktokolwiek – sąd, rząd czy haker – zapyta o twoje dane, Signal nie ma praktycznie nic do pokazania. Ten brak wiedzy jest jego największą siłą. W świecie, w którym sama świadomość, iż kontaktujesz się z określoną osobą, może być dla kogoś podstawą do działania, taka niewiedza staje się fundamentem prywatności.
Telegram działa na zupełnie innych zasadach. Żeby było wygodnie, cała historia czatów jest zsynchronizowana w chmurze. Możesz zacząć rozmowę na telefonie, kontynuować na komputerze i dokończyć na tablecie, czyli zawsze widzisz wszystkie wiadomości. To ogromna przewaga funkcjonalna, ale okupiona kompromisem: czaty domyślne nie są szyfrowane end to end. Telegram stosuje szyfrowanie pomiędzy urządzeniem a serwerem, ale wiadomości pozostają w jego infrastrukturze. jeżeli chcesz pełnego bezpieczeństwa, musisz sam włączyć tryb Secret Chats i pogodzić się z tym, iż te rozmowy nie będą zsynchronizowane między urządzeniami. To wybór między wygodą a prywatnością, a większość ludzi wybiera pierwsze.
Signal i Telegram. Dwie filozofie, dwa światy
Signal powstał jako projekt pasjonatów. Nie stoi za nim korporacja ani inwestorzy, którzy chcieliby zarabiać na reklamach. To fundacja, której celem jest ochrona prywatności. Model finansowania opiera się na darowiznach i grantach, co daje niezależność od presji biznesowej. Najważniejsze jednak, iż kod aplikacji i protokół szyfrowania są otwarte. Każdy może zajrzeć do środka i sprawdzić, jak to działa. To dzięki tej transparentności protokół Signala został uznany za złoty standard i zaadaptowany w WhatsAppie czy Messengerze w trybie prywatnym.
Signal rozwija się powoli, ale konsekwentnie. Nie znajdziesz tu botów, sklepów ani kanałów z memami. Zamiast tego masz proste funkcje: wiadomości, rozmowy głosowe, wideokonferencje, czaty grupowe i znikające wiadomości. Dodano także funkcje anonimizujące adresy IP podczas rozmów. To komunikator, który nie stara się być wszystkim naraz. Jego ambicją nie jest zastąpienie Facebooka czy WhatsAppa w całości, ale bycie najlepszym narzędziem do prywatnej komunikacji.

Telegram jest przeciwieństwem tego podejścia. To platforma, która ma być jednocześnie komunikatorem, narzędziem społecznościowym i centrum treści. Możesz rozmawiać w grupach liczących setki tysięcy osób, subskrybować kanały informacyjne, uruchamiać boty do nauki języków czy zarządzania kalendarzem. Ta różnorodność sprawia, iż Telegram jest dla wielu osób nie tylko narzędziem rozmowy, ale też miejscem, w którym spędzają czas tak jak na Facebooku czy Twitterze. Problem polega na tym, iż bogactwo funkcji zawsze oznacza kompromisy bezpieczeństwa.
Protokół MTProto, na którym opiera się Telegram, został stworzony przez jego twórców i choć działa szybko, to nie ma tego poziomu audytów i zaufania, co rozwiązania Signala. Do tego tylko część kodu aplikacji jest otwarta. Klienckie aplikacje faktycznie można sprawdzić, ale serwerowa strona pozostaje zamknięta, co rodzi pytania, czy rzeczywiście działa tak, jak obiecuje firma. Trzeba też uwzględnić kontekst polityczny. Telegram stworzył Paweł Durow, który wcześniej założył VKontakte, czyli rosyjskiego Facebooka. Po konflikcie z władzami uciekł za granicę i przeniósł się do Dubaju. Firma zapewnia, iż nie współpracuje z żadnym rządem, a jej serwery są rozproszone po świecie. Jednak historia banów w Rosji i ich późniejszego zniesienia, a także brak pełnej transparentności sprawiają, iż wokół Telegrama zawsze będzie unosić się cień podejrzeń.
Case studies: prywatność w praktyce
Dyskusja o prywatności to nie tylko teoria. Warto spojrzeć na konkretne sytuacje. Signal od lat jest rekomendowany przez organizacje jak Electronic Frontier Foundation czy Amnesty International. Korzystają z niego dziennikarze śledczy, aktywiści i osoby, które mają powody, by ukrywać swoją komunikację. W 2016 roku w trakcie protestów w Stanach Zjednoczonych Signal był jednym z głównych narzędzi, bo organizatorzy mieli pewność, iż nikt nie podsłucha ich rozmów. W 2021 roku, kiedy WhatsApp ogłosił zmiany w regulaminie związane z udostępnianiem danych Meta, liczba użytkowników Signala gwałtownie wzrosła, bo ludzie zaczęli szukać alternatywy bez powiązań z korporacyjnymi gigantami.
Telegram z kolei odgrywał ogromną rolę w protestach w Hongkongu czy na Białorusi. Dzięki grupom i kanałom pozwalał gwałtownie organizować demonstracje, wymieniać informacje i omijać cenzurę. To pokazuje, iż jego funkcjonalność potrafi przeważyć nad słabszym poziomem prywatności. Problem w tym, iż korzystając z niego w sytuacjach politycznie wrażliwych, trzeba pamiętać o ryzyku, jakie wiąże się z przechowywaniem rozmów w chmurze.

Co z innymi komunikatorami
Signal i Telegram to tylko część układanki. WhatsApp wciąż jest najpopularniejszym komunikatorem na świecie i faktycznie szyfruje wszystkie wiadomości end to end. Ale nie oszukujmy się, należy do Mety, która zarabia na danych. choćby jeżeli nie może czytać treści, to wie wszystko o twojej aktywności. iMessage od Apple daje wysoki poziom bezpieczeństwa, ale włączenie kopii w iCloud osłabia ochronę. Do tego działa tylko w obrębie ekosystemu Apple. Messenger, choć wprowadził tryb szyfrowania, domyślnie wciąż działa bez niego. RCS, czyli nowy standard dla SMS-ów, wciąż raczkuje i choć Google obiecuje pełne szyfrowanie, jeszcze długo nie zastąpi istniejących aplikacji.
Zdjęcie tytułowe: Signal