Mit o braku wirusów i innych form złośliwego systemu na komputery Mac oraz na systemy linuxowe został już dawno obalony. Nie zmienia to jednak faktu, iż większość przedsiębiorstw używa Windowsa. A więc to właśnie on jest głównym celem cyberprzestępców, na czym pośrednio cierpią zwykli użytkownicy.
Specjaliści ds. cyberbezpieczeństwa z AV-TEST opublikowali statystyki dotyczące złośliwego systemu w 2022 r. Według danych jakimi dysponują, w ostatnich 12 miesiącach powstało aż 70 mln (sic!) nowych odmian złośliwego systemu na system Windows. Żadna inna platforma desktopowa nie jest tak chętnie brana na cel przez cyberprzestępców. Prawdopodobnie z uwagi na fakt, iż Windows dominuje w przedsiębiorstwach – czyli w miejscach, gdzie przechowywane są szczególnie cenne i warte wykradzenia dane.
By zrozumieć różnicę, warto przytoczyć jakiś punkt odniesienia. Według danych tego samego AV-TEST, w minionym roku na komputery Mac powstało 12 tys. nowych odmian złośliwego oprogramowania. Brzmi groźnie, ale to też 5000-krotnie mniejsza liczba od nowych zagrożeń na system Microsoftu. To nie oznacza oczywiście, iż Mac jest 5000-krotnie lepiej zabezpieczony. Szanse na złapanie jakiegoś szkodnika są jednak istotnie niższe.
Znacznie chętniej niż macOS atakowane są systemy linuxowe. Nic dziwnego: podczas gdy Windows zwykle napędza większość użytkowych urządzeń w firmie, tak Linux często odpowiada za usługi online i sieciowe. Na Linuxa w minionym roku powstało dwa miliony nowych odmian złośliwego oprogramowania. Czyli 60-krotnie mniej niż na Windowsa.
Kto zdaje się najszybciej uodparniać na nowe zagrożenia? Kto najwolniej? Linux górą, ale trzecie miejsce niektórych zaskoczy.
Gdzie są te tysiące i miliony wirusów, robaków i innych trojanów? Spora część z nich wykorzystuje usterki programowe systemów operacyjnych. Specjaliści ds. cyberbezpieczeństwa zatrudnieni w Microsofcie, Apple’u i u innych dostawców systemu nieustannie analizują nowe zagrożenia i szukają sposobów na łatanie nowowykrytych luk w zabezpieczeniach.
Na powyższym wykresie po lewej stronie widać całkowitą liczbę złośliwego systemu na Linuxa w osi czasu, zaś po prawej miesięczny przyrost. Od czerwca aż do grudnia pojawiało się go znikoma ilość, co może sugerować, iż już w połowie roku udało się załatać większość usterek. To oczywiście niedoskonała miara, ale stanowi przyzwoitą aproksymację.
Windows radził sobie istotnie gorzej, ale również widać na wykresach przyrostu liczby malware’u w czasie, iż wraz z upływem kolejnych miesięcy ów przyrost malał. To również sugeruje, iż inżynierowie Microsoftu nie są bezbronni w walce z hakerami i iż udaje im się łatać kolejne usterki, choć nie tak skutecznie, co u open-source’oego konkurenta.
W przypadku macOS-a taki trend nie jest widoczny. Po raz wtóry: to miara niedoskonała. Równie dobrze można wysnuć teorię, iż widoczny powyżej wyraźny wzrost liczby nowego malware’u na Maca pod koniec roku wynika z założenia, iż niebawem wiele osób dostanie komputer Apple’a na Gwiazdkę. Dane sugerują jednak, iż choć wirusów na Maca jest relatywnie mało, to Apple przez cały czas ma pewne problemy z nadążaniem za łataniem kolejnych podatności.