Polacy po raz piąty zagłosowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego i wybrali swoich przedstawicieli na kolejne pół dekady. W pierwszych dniach czerwca w głosowaniach wzięli również udział obywatele pozostałych państw Unii Europejskiej. Europejskie organizacje fact-checkingowe nie zapomną tej kampanii, przepełnionej fake newsami kąsającymi z równą zaciekłością co pierwsze letnie komary. Teraz nadeszła pora na wyłapywanie fałszu w narracjach, które w wielu przypadkach przypominały filmowe sceny.
Weźcie popcorn i usiądźcie wygodnie
Ci, którzy chcieli zamieszać w tegorocznej debacie publicznej przed wyborami do PE, próbowali naśladować największych reżyserów światowego kina: straszyć jak Alfred Hitchcock, wzbudzać sensację w stylu Stevena Spielberga i rozpalać wyobraźnię niczym Christopher Nolan. Takie wrażenie można odnieść po lekturze analiz, które przez parę miesięcy pojawiały się na portalu zbierającym fact-checki z Europy Elections24Check.
Według dostępnych na stronie statystyk siewcy dezinformacji najchętniej sięgali po repertuar z kategorii „wojna w Ukrainie” oraz „kryzys klimatyczny”. Wszystko po to by podgrzać przedwyborczą atmosferę.
Klimatyczne lockdowny
Wyobraź sobie, iż twój świat nagle ograniczył się do obszaru, który można przemierzyć w 15 minut od twojego domu. Jakakolwiek dalsza podróż jest niemożliwa, ponieważ rząd monitoruje ruchy obywateli dzięki kamer. Wszystko to ma na celu ograniczenie korzystania z transportu publicznego i przeciwdziałanie emisji gazów cieplarnianych. O takiej teorii spiskowej informował hiszpański portal fact-checkingowy Maldita.es. Jednak ten scenariusz to tylko łatwa do zdebunkowania podróbka znanej koncepcji, która wcale nie ma na celu wprowadzania tego typu „klimatycznych lockdownów”.
Pomysł na „15-minutowe miasta” powstał w głowie kolumbijskiego urbanisty i profesora Carlosa Moreno. Moreno zaproponował, aby miasta były projektowane tak, by obywatele mieli dostęp do wszystkich usług – od szkół po miejsca rozrywki – w odległości nie dłuższej niż kwadrans jazdy rowerem lub spacerem. Jednak to, czy mieszkaniec zdecyduje się wybrać do obiektów bliższych, czy dalszych, to wybór, a nie przymus. Miasta zbudowane według tej koncepcji nie byłyby, jak chcieliby tego twórcy fake newsów, „klimatycznymi lockdownami”. Dlatego też portal fact-checkingowy Maldita.es zdecydował się zdementować te pogłoski.
Wszystkiemu winne Słońce
Kolejnym obrazem, który dezinformatorzy próbowali zaszczepić społeczeństwu, jest obarczenie winą za kryzys klimatyczny naszej najbliższej gwiazdy – Słońca. W mediach społecznościowych pojawiła się informacja, iż według astrofizyczki Valentiny Zharkovej to właśnie cykleaktywności Słońca sprawiają, iż na Ziemi raz jest cieplej, a raz zimniej. Dlatego właśnie nie należy się martwić globalnym ociepleniem – ludzie nie mają tu nic do gadania. Co więcej, Zhakarowa przekonuje, iż nieuchronnie zbliża się „mała era lodowcowa”, kolejny cykl życia naszej gwiazdy. Czy w takim razie zamiast sukienek i krótkich spodenek powinniśmy przyszykować sobie cieplejsze ubrania?
W artykule opublikowanym na albańskim portalu fact-checkingowym faktoje.al podkreślono, iż po skrytykowaniu wniosków Zharkovej czasopismo Scientific Reports oficjalnie wycofało badanie. Powodem miał być fakt, iż naukowczyni nie uwzględniła tego, iż odległość Ziemi i Słońca zmienia się z czasem. W związku z tym, jak uzasadniało czasopismo, „niektóre z założeń, na których opierają się analizy przedstawione w artykule, są błędne”. Poza tym, w jej artykule nie było wzmianki o kryzysie klimatycznym, a o prognozie przewidującej spadek liczby plam słonecznych o 60 proc. do 2030 roku. Mimo wycofania jej artykułu Zharkowa dalej promuje tezę, iż „globalne ocieplenie jest nieistotne”. Nie jest to zgodne z obecnym konsensusem, w myśl którego większość naukowców uważa, iż za zmiany klimatu odpowiadają gazy cieplarniane produkowane na Ziemi.
Prorocze seriale
Nadszedł czas na pościgi, wybuchy i prawdziwy konflikt, który toczy się za naszą wschodnią granicą. Okazało się, iż niektórym użytkownikom Internetu fikcja za bardzo zaczęła zlewać się z rzeczywistością. „Wołodymyr Zelenski został bez ludzi (bez armii). Tak samo jak w jego proroczym telewizyjnym show… Ludzie, hej!” – brzmi wpis jednego z użytkowników Facebooka nawiązujący do sceny z serialu „Sługa Narodu”, w którym Zełenski odgrywał rolę nauczyciela historii przemienionego w prezydenta Ukrainy.
To spostrzeżenie zdementował macedoński portal fact-checkingowy vistinomer.mk, który wyjaśnia, iż przyszłość ukraińskiego wojska wcale nie rysuje się czarnych barwach. Wręcz przeciwnie – podejmowane są działania mające na celu zwiększenie mobilizacji. Dotychczas obniżono już granicę wieku rekrutacji z 27 do 25 lat oraz uchwalono rozporządzenie, w ramach którego zezwala się na dołączanie wieźniów do wojska. „Ukraina nie została bez armii – ma 500 tysięcy żołnierzy, w tym 200 tysięcy aktywnego personelu wojskowego – podsumowują weryfikujący tę informację.
Ryzykowna gra
To nie koniec informacji z kosmosu. Ponoć prezydent Ukrainy kupił za pieniądze z pomocy dla swojego kraju hotel z kasynem. Taką informację podał turecki serwis informacyjny Oda TV. Informował, iż Zełenski za pośrednictwem firmy Film Heritage Inc. Nabył kompleks Vuni Palace Casino Hotel w okolicy Kirenii na Cyprze za około 176 milionów euro.
To byłby interesujący zwrot akcji, jednak rzecznik prasowy hotelu w rozmowie z serwisem informacyjnym CyprusMail zdementował tę pogłoskę. Zaznaczył, iż status własnościowy hotelu nie zmienił się w ostatnim czasie – obiekt przez cały czas jest zarządzany przez prywatną grupę Oscar Group of Companies.
Wojna szpiegów
Czasy współczesne mają w sobie jedna filmowy pierwiastek, ale nie jest to dobra wiadomość. Rosja wznowiła agresywną wojnę szpiegowską z Zachodem – wynika z ustaleń amerykańskiego dziennika „Financial Times”, któremu udało się porozmawiać z oficerami zachodniego wywiadu. Zdaniem jednego z ich rozmówców „te działania są równie intensywne lub choćby intensywniejsze niż podczas zimnej wojny”. Co więcej, dziennikarze „Financial Times” twierdzą, iż do pogłębiania podziałów w państwach Sojuszu Północnoatlantyckiego coraz częściej rekrutowani są cudzoziemcy.
Minione wybory do Parlamentu Europejskiego były doskonałą okazją do przeprowadzenia kampanii dezinformacyjnych w państwach UE. „Rosja liczy na wzmocnienie w PE ugrupowań skrajnych, eurosceptycznych i antyukraińskich” – wskazuje w swojej analizie Polski Instytut Spraw Międzynarodowych.
PISM stwierdza też, iż „aby podważyć zaufanie do instytucji państwowych, Rosja wzmacnia polaryzację w europejskich społeczeństwach wokół spraw, które są szczególnie drażliwe i wywołują spory”. W przypadku Polski jedną z grup, do której chcieliby dotrzeć Rosjanie, są mieszkańcy wsi oraz zawiedzeni Zielonym Ładem rolnicy. Nasi wschodni sąsiedzi są też zainteresowani podburzaniem tłumu w związku ze sprawą eksportu produktów z Ukrainy. Warto jednak pamiętać, iż program ten nigdy by nie powstał gdyby nie chęć osiągnięcia neutralności dla klimatu w Europie do 2050 roku, dlatego jest to dodatkowa amunicja dla denialistów klimatycznych, a globalne ocieplenie to jeden z problemów, podobnie jak wojna w Ukrainie z którymi będzie się musiał zmierzyć Parlament Europejski w następnej i kolejnych kadencjach.