„Gdy myślimy o dezinformacji, często zakładamy, iż stoi za nią konkretny aktor, który celowo ją rozpowszechnia. Wynika to prawdopodobnie z faktu, iż kojarzymy dezinformację z kontekstami wojennymi”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Ivan Ruta Cuker ze Środkowoeuropejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych.
Dezinformacja w Czechach:
Dominujące narracje: związane w wojną na Ukrainie, pandemią COVID-19, bieżącymi sprawami (np. igrzyskami olimpijskimi), NATO, USA i polityką krajową, a także narracje antyzachodnie
Kto rozsiewa dezinformację: Rosja, podmioty krajowe
Najbardziej rozpowszechnione fake newsy: bokserka Imane Khelif jest mężczyzną, Czechy są gorzej rozwinięte gospodarczo niż Bangladesz, Unia każe dodawać owady do mąki, obietnica czeskiego premiera wyrównania pensji z poziomem niemieckim
Walka z dezinformacją: kampanie edukacyjne, praca nad rozwijaniem krytycznego myślenia u młodzieży
Witamy w Truth Talks, naszej nowej serii podcastów poświęconej wyzwaniom związanym z fake newsami i propagandą. Dyskutujemy z ekspertami z poszczególnych państw członkowskich UE i Ukrainy na temat tendencji związanych z rozsiewaniem dezinformacji oraz i analizujemy strategie walki z manipulacją informacjami.
Dziś o krajobrazie (dez)informacyjnym w Czechach rozmawiamy z Ivanem Rutą Cukerem, analitykiem danych w Środkowoeuropejskim Obserwatorium Mediów Cyfrowych.
Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl: Jakie narracje i tematy dominują w dezinformacji w Czechach?
Ivan Ruta Cuker: To bardzo szeroka kwestia, na którą można spojrzeć z dwóch perspektyw. Można skupić się na narracjach dezinformacyjnych, które zidentyfikowaliśmy w debacie publicznej. Można też zadać ludziom pytanie, „z jakimi narracjami dezinformacyjnymi się Pan(i) zetknął/-ęła?”, co robimy co miesiąc w ramach naszych sondaży.
W ostatnich latach dezinformacja w Czechach koncentrowała się głównie na kwestiach związanych z inwazją Rosji na Ukrainę. Zwykle dezinformacja dotyczy tematów głośnych, ale o charakterze przejściowym. Przykładem była pandemia COVID-19 – wcześniej był to główny temat dezinformacji, ale teraz stracił na znaczeniu.
Innym przykładem są sprawy związane z niedawnymi igrzyskami olimpijskimi, jak chociażby fałszywe i gwałtownie obalone informacje o bokserce Imane Khelif. Temat ten zyskał dużą popularność i informacje, które były podawane w mediach, wielu wydawały się wiarygodne, ale ostatecznie i ta sprawa straciła na znaczeniu.
Są jednak także kwestie bardziej długoterminowe. Dezinformacja dotycząca takich kwestii może być w pewnych okresach mniej widoczna, ale utrzymuje się przez lata. Mowa na przykład o dezinformacji dotyczącej zmian klimatycznych czy o antyzachodnich narracjach. Mam tu na myśli chociażby fałszywe i skrajnie negatywne informacje o NATO, Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych. Ponadto niezmiennym źródłem dezinformacji pozostaje czeska polityka.
Czy dezinformację dotyczącą igrzysk olimpijskich można powiązać z nową konserwatywną agendą?
Możemy dostrzec tu pewne powiązania, ale nie sądzę, by osoby rozpowszechniające fałszywe informacje na temat płci Imane Khelif były wyłącznie samozwańczymi konserwatystami lub były powiązane ze skrajną prawicą. Przeciwnie – było o tym głośno w różnych grupach społecznych. Był to problem, który dotykał wielu wrażliwych kwestii, ale nie utrzymał się długo w przestrzeni publicznej. Wątpię, by dziś wiele osób w ogóle pamiętało, o co tam chodziło.
Wspomniał Pan o comiesięcznym badaniu ankietowym. Kim są respondenci?
Badanie obejmuje wszystkich Czechów powyżej 16. roku życia.
Pytacie o to, jakie narracje dezinformacyjne napotykają ankietowani?
Tak, w CEDMO koncentrujemy się głównie na edukacji medialnej, a dezinformacja jest jej częścią. Prowadzimy długoterminowe badanie oparte na szczegółowej ankiecie. Niektóre pytania pojawiają się regularnie, inne dwa lub trzy razy w roku, a część jest dostosowana do bieżących wydarzeń.
Mamy to szczęście, iż co miesiąc możemy badać reprezentatywną próbę czeskiej populacji. Dzięki temu śledzimy długofalowe zmiany, analizujemy wiarygodność i odbiór dezinformacji oraz obserwujemy, jak aktualne wydarzenia wpływają na poziom zainteresowania poszczególnymi tematami.
Jak bardzo wiarygodna jest dezinformacja w Czechach? Innymi słowy, jak odporne jest na nią czeskie społeczeństwo, a jak często daje się nabrać?
Gromadzimy najbardziej rozpowszechnione przykłady dezinformacji od naszych partnerów – fake newsy, które krążą w czeskich mediach, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Następnie sprawdzamy, czy nasi respondenci się z nimi zetknęli i oceniamy, na ile uznają je za wiarygodne.
Średnio wiarygodność poszczególnych fake newsów wynosi około 10 proc. Niektóre są jednak bardziej popularne i wiarygodne. Dotyczy to zwłaszcza narracji łączących różne tematy, np. powiązania Unii Europejskiej z agendą ekologiczną czy kwestii związanych z Europejskim Zielonym Ładem.
Zakres dezinformacji jest ogromny. jeżeli wiarygodność danego twierdzenia osiąga około 40 proc, wymaga to szczególnej uwagi – konieczne może być jego dokładne obalenie, a choćby poinformowanie o tym decydentów.
Niedawno badaliśmy zasięg fake newsa, według którego polski zespół badawczy miał rzekomo ustalić, iż emisja dwutlenku węgla nie ma wpływu na globalne ocieplenie. Okazało się, iż aż 32 proc. czeskiego społeczeństwa – niemal jedna trzecia – uznało to twierdzenie za wiarygodne, co jest niepokojące.
Nie chodzi tylko o konkretne tematy, ale także o ogólny sceptycyzm wobec kwestii ekonomicznych. Na przykład fake news, iż Czechy są mniej rozwinięte gospodarczo niż Bangladesz, uznało za wiarygodny aż 47 proc. naszych respondentów – niemal połowa populacji.
Inne przykłady dezinformacji, takie jak twierdzenie, iż Unia chce nakazać dodawanie owadów do mąki, mają bardzo niską wiarygodność i ufa im tylko niewielki odsetek Czechów. Inne narracje rezonują znacznie mocniej. To właśnie te bardziej wiarygodne narracje, zwłaszcza te osiągające około 40 proc. wiarygodności, wymagają naszej interwencji.
Takie fake newsy muszą być łatwe do obalenia.
Są, ale mimo to niemal połowa populacji uważa niektóre z nich za wiarygodne. To naprawdę dużo – jeden z najwyższych wyników, z jakim kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. jeżeli jakaś fałszywa narracja łączy wątki antyrządowe z ogólną atmosferą sceptycyzmu w społeczeństwie, to staje się znacznie bardziej przekonująca i szybciej się rozprzestrzenia..
Jakie są główne źródła dezinformacji? Kto za tym stoi – jakie kraje, organizacje, politycy?
Ludzie rzadko pamiętają dokładne źródło informacji, z którą się zetknęli. Pytamy o to co miesiąc, ale większość respondentów nie potrafi wskazać konkretnego medium, w którym zobaczyli daną wiadomość. Tylko około jedna piąta ankietowanych jest w stanie przypomnieć sobie źródło. Najczęściej fałszywe twierdzenia pojawiają się w mediach społecznościowych, ale zdarzają się także w ogólnodostępnych mediach masowych.
W rzeczywistości jest to choćby mniej niż jedna piąta – liczba ta zmienia się co miesiąc i waha się od 12 do 20 proc. Ludzie zwykle są w stanie określić rodzaj medium, w którym zetknęli się z dezinformacją, np. portal informacyjny, Facebook czy Instagram, ale nie potrafią podać konkretów.
Ciekawym, choć mniej widocznym źródłem dezinformacji są łańcuszki e-mailowe – masowo przesyłane wiadomości. Były one powszechne przed erą mediów społecznościowych i wydawało się, iż do tej pory już niemal zanikły. Nasze badania wykazały jednak, iż wciąż docierają do starszej części społeczeństwa.
Wiele starszych osób otrzymuje takie wiadomości, a niektóre przekazują je dalej. Ta forma komunikacji jest dość masowa – łańcuszki wciąż dostaje około jedna trzecia populacji. Większość osób nie ufa ich treściom, ale około 12 proc. najstarszych Czechów – czyli około 3 proc. całej populacji – aktywnie przekazuje dalej wiadomości zawierające „alternatywne” informacje na temat polityki czy spraw międzynarodowych.
Choć zjawisko to nie jest bardzo powszechne, utrzymuje się w niewielkich społecznościach, zwłaszcza wśród osób starszych, które mogą nie korzystać tak biegle z mediów społecznościowych. Dla nich e-maile tego typu stanowią alternatywny kanał komunikacji.
Wspomniał Pan o mediach wykorzystywanych do szerzenia dezinformacji, ale kto za nią stoi?
Gdy myślimy o dezinformacji, często zakładamy, iż stoi za nią konkretny aktor, który celowo ją rozpowszechnia. Wynika to prawdopodobnie z faktu, iż kojarzymy dezinformację z kontekstami wojennymi, takimi jak propaganda z czasów II wojny światowej.
Albo z wojną między Rosją a Ukrainą i rosyjskimi działaniami hybrydowymi.
No właśnie. Widzimy to również w naszym kraju. Najczęściej jednak źródłami, na które powołują się nasi respondenci, są ogólne media masowe. Ankietowani identyfikują określone twierdzenia jako dezinformujące na podstawie własnej oceny otrzymywanych informacji.
Problemem jest określenie, czym jest „uczciwa” informacja – nie żeby respondenci byli nieuczciwi, ale po prostu pewne twierdzenia mogą postrzegać jako dezinformację, choć nie musi to być wcale dezinformacja. Nie zawsze też dostrzegają w dezinformacji element celowego działania. Dla wielu to po prostu fałszywe stwierdzenie lub rozpowszechniane kłamstwo.
Nie powiedziałbym, iż zawsze stoi za tym jedna konkretna osoba czy organizacja. Niektóre narracje służą realizacji agend związanych z polityką krajową i są to przykłady ukierunkowanej dezinformacji. Inne koncentrują się na kwestiach międzynarodowych, szczególnie na rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która w tej chwili jest kluczowym tematem.
Ponadto istnieje dezinformacja służąca krzewieniu postaw antyzachodnich. Uogólniam, bo te narracje obejmują wiele różnych kwestii, ale są one istotne i często pochodzą od mniejszych grup czy aktorów. Niemniej jednak duża część dezinformacji, którą obserwujemy, jest ściśle powiązana z tematami polityki krajowej.
Często mówi się, iż państwowi aktorzy, tacy jak Rosja czy Chiny, niekoniecznie tworzą własne narracje, ale raczej wykorzystują istniejące podziały w społeczeństwach. Na przykład wpływanie przez Rosję na wybory prezydenckie w USA w 2016 roku polegało na promowaniu zarówno prorosyjskich, jak i antyrosyjskich treści – celem nie było opowiedzenie się po którejś ze stron, ale podsycanie w społeczeństwie napięć, nieporozumień i nienawiści. Czy coś podobnego dzieje się w Czechach?
Z pewnością można mówić o przypadkach dezinformacji lub ogólnego siania zamieszania wokół spraw publicznych przez podmioty zagraniczne. choćby jednak w kwestii wojny Rosji przeciwko Ukrainie wiele fałszywych narracji rozpowszechniają aktorzy krajowi, którzy mają w tym własne interesy.
W Czechach – choć nie jest to coś charakterystycznego tylko dla naszego kraju – obserwujemy dużą polaryzację społeczeństwa w kwestii Ukrainy. Nie oznacza to jednak, iż społeczeństwo jest równomiernie podzielone na zwolenników Rosji i Ukrainy. Około 40 proc. Czechów chce zwycięstwa Ukrainy, podczas gdy około 10 proc. wyraźnie wspiera Rosję.
Druga połowa nie opowiada się zbyt mocno po żadnej stronie. Nie deklaruje wprost, iż Ukraina powinna odzyskać wszystkie swoje terytoria, ale nie opowiada się też za przejęciem Ukrainy przez Rosję. Chce przede wszystkim jak najszybszego zakończenia wojny.
Na tę polaryzację wpływa dynamika naszej polityki. Obecny rząd zdecydowanie wspiera Ukrainę, przynajmniej deklaratywnie. Tymczasem opozycja, próbując się odróżnić, musi przyjmować przeciwstawne stanowisko. Gdyby zgodziła się z rządem, straciłaby narzędzie do budowania podziałów, które wykorzystuje w kampaniach politycznych.
To sprawia, iż wielu krajowych aktorów angażuje się w narracje dotyczące wojny w Ukrainie. Ponadto skupienie się na sprawach międzynarodowych służy również jako odwrócenie uwagi od palących problemów krajowych, takich jak stan gospodarki, kwestie sprawiedliwości społecznej i inne sprawy bezpośrednio dotyczące czeskich obywateli.
W pażdzierniku odbędą się w Czechach wybory parlamentarne. Czy ma to wpływ na krajobraz dezinformacyjny?
Myślę, iż w nadchodzących miesiącach zaczniemy to dostrzegać coraz wyraźniej. Kampanie zwykle przybierają na sile w okresie poprzedzającym wybory, więc spodziewam się wzrostu liczby narracji dezinformacyjnych krążących w tym czasie.
Monitorowanie sytuacji stanie się jednak wtedy znacznie trudniejsze. Dezinformacji będzie więcej, a niektóre narracje będą cieszyć się większą popularnością niż inne. Sytuacja będzie coraz bardziej skomplikowana. Wyzwanie polega również na tym, iż wybory odbędą się na początku października – tuż po wakacjach, kiedy społeczeństwo nie myśli tyle o polityce. To może utrudnić szybką identyfikację i prostowanie fałszywych informacji.
Kluczowe będzie aktywne monitorowanie sytuacji i zapewnienie Czechom dostępu do rzetelnych informacji – nie tylko obalanie fałszywych twierdzeń, ale także promowanie prawdziwych narracji, które wnoszą wartość do debaty publicznej.
Czy zatem powinniśmy skupić się bardziej na wewnętrznych źródłach dezinformacji? Czy w Czechach da się zaobserwować również ponadnarodowe kampanie dezinformacyjne? Coś o większej skali niż krajowa?
Większość kwestii, o których wspomniałem, ma charakter międzynarodowy, zwłaszcza jeżeli mówimy o agendzie antyzachodniej. Widzimy to w wielu krajach, szczególnie w Europie Środkowej i Wschodniej. Kwestie związane z rosyjską inwazją na Ukrainę są również istotne w wielu krajach europejskich, nie tylko na wschodzie.
Te tematy są powszechne i rzeczywiście dostrzegamy pewne podobieństwa w dezinformacji. Mamy dane ze Słowacji i Polski i widzimy, iż część dezinformacji krążącej w Czechach pojawia się również w tych krajach. Można więc zauważyć, iż jest ona wymierzona w kilka państw europejskich jednocześnie.
Narracje te wpisują się w działania mające na celu dezorientację społeczeństw w całej Europie. Chodzi o to, by ludzie tracili koncentrację na kluczowych kwestiach i mieli trudności z odróżnianiem prawdy od fałszu. Ta dezorientacja sprawia, iż trudniej jest im zrozumieć sytuację.
Choć te kampanie mogą być organizowane z zagranicy, większość dezinformacji, którą obserwujemy w Czechach, pochodzi od krajowych aktorów. Częściowo wynika to z faktu, iż gdy obcy kraj próbuje aktywnie szerzyć dezinformację w Czechach, łatwiej jest to wykryć ze względu na barierę językową, różnice kontekstowe i specyfikę kanałów komunikacyjnych.
Niektóre z tych działań odnoszą jednak większy sukces w prywatnych czatach grupowych na platformach takich jak Telegram czy Signal, gdzie trudniej jest je wykryć. Do pewnego stopnia dotyczy to także WhatsAppa. Te platformy są trudniejsze do monitorowania, ponieważ aby wiedzieć, co jest tam udostępniane, trzeba być członkiem danej grupy.
Zazwyczaj jednak nie są one wykorzystywane do docierania do szerokiej publiczności. Zamiast tego skupiają się na mniejszych grupach, które następnie rozpowszechniają napotkane narracje w innych mediach. Także w tych przypadkach za dezinformacją stoją najczęściej podmioty krajowe.
A jakie fake newsy są w tej chwili najpowszechniejsze?
Jak już wspomniałem, najbardziej rozpowszechniana dezinformacja dotyczy kwestii tymczasowych. Niedawno zapytaliśmy naszych respondentów o narracje dezinformacyjne, z jakimi spotykali się najczęściej.
Duża część wskazywała na wypowiedź naszego premiera Petra Fiali, która spotkała się z dużym zainteresowaniem mediów. Stwierdził on, iż jeżeli zostanie ponownie wybrany, to w ciągu czterech lat zapewni, iż wynagrodzenia w Czechach dorównają poziomem tym w Niemczech. Wielu wyśmiewało to stwierdzenie.
Większość uznała te doniesienia za fałszywe, za dezinformację. Nie mówię, iż jest ono absolutnie nieprawdziwe, choć wydaje się dość oczywiste, iż tak właśnie jest. To jeden z bardziej wyrazistych przykładów.
To akurat raczej myślenie życzeniowe.
Tak, można tak powiedzieć. „Próbuj do skutku” – być może. Ale pewnie nie o to ci chodzi. Najważniejsze tematy dezinformacji dotyczą Ukrainy, a drugą najczęściej występującą kategorią jest ocena obecnego rządu.
Liczba respondentów, którzy zetknęli się z dezinformacją wymierzoną w rząd, jest mniej więcej równa liczbie tych, którzy natrafili na dezinformację wspierającą obecne władze. Można więc przypuszczać, iż wśród naszych respondentów toczy się pewna ukryta walka. Czeska polityka ich interesuje i dlatego również musimy się na tym skupić.
Czym zatem ogólnie charakteryzuje się krajobraz dezinformacyjny w Czechach?
Myślę, iż w pewnym stopniu jest on silnie uwarunkowany polaryzacją. Ludzie opowiadają się po jednej czy drugiej stronie i czytają informacje, które są zgodne z ich poglądami. Choć polaryzacja występuje wszędzie, w Czechach jest ona wyjątkowo mocno powiązana z polityką.
Mimo iż scena polityczna jest rozdrobniona, z wieloma partiami – głównie centroprawicowymi, zarówno liberalnymi, jak i konserwatywnymi – istnieje kilka partii lewicowych, a niektóre mają niejasny profil polityczny, ludzie często postrzegają to jako starcie dwóch obozów. To dosyć charakterystyczne dla naszego kraju.
Dodatkowo o niektórych istotnych kwestiach, które są szeroko dyskutowane w innych krajach europejskich, w Czechach prawie się nie mówi, na przykład o ochronie środowiska. Główny nacisk kładzie się chociażby na pojazdy elektryczne i Zielony Ład, które jednak w szerszym kontekście debaty o zmianach klimatu są jednak tematami marginalnymi. Nie twierdzę, iż są one całkowicie nieistotne, ale nie oddają pełnego obrazu problemu.
Kolejnym specyficznym aspektem jest podział społeczeństwa dotyczący inwazji na Ukrainę. W przeciwieństwie do Polski, gdzie społeczeństwo w zdecydowanej większości popiera Ukrainę, w Czechach podejście jest bardziej skomplikowane. Nie chodzi o to, iż ludzie popierają Rosję, ale wielu po prostu chce, aby wojna zakończyła się jak najszybciej – niezależnie od kosztów.
Co robi się w Czechach, aby przeciwdziałać dezinformacji? Co więcej można zrobić?
Są różne podejścia do poprawy ogólnej świadomości medialnej i widzę pozytywne efekty, zwłaszcza wśród młodszych respondentów. Wielu z nich jest dobrze wyedukowanych w zakresie korzystania z mediów, potrafi rozpoznawać fake newsy, weryfikować fakty i czerpać wiedzę z różnych źródeł. To pozytywna tendencja.
System edukacji w Czechach jest jednak bardzo zróżnicowany w zależności od regionu, co ma wpływ na poziom świadomości medialnej. W dużych miastach, takich jak Praga czy Brno, sytuacja jest znacznie lepsza, ale w niektórych regionach przygranicznych wygląda znacznie gorzej. Powinni na to zwrócić uwagę zarówno decydenci polityczni, jak i organizacje pozarządowe.
Kolejną rzeczą, którą bym zalecił, jest mocniejsza kooperacja między mediami. Dezinformacja rozprzestrzenia się w mediach społecznościowych znacznie szybciej niż prawda, a ludzie często ufają pierwszej informacji, którą zobaczą lub usłyszą. najważniejsze jest więc rozpowszechnianie rzetelnych wiadomości, a kooperacja między mediami może w tym pomóc. Im bardziej będą one współpracować w dostarczaniu informacji i wyjaśnianiu sytuacji społeczeństwu, tym większa szansa, iż ludzie przyswoją fakty, a nie dezinformację.
Chcesz dowiedzieć się więcej o dezinformacji w Czechach? Zapraszamy tutaj.