Co się stanie, gdy zniknie Internet?

cyberfeed.pl 1 tydzień temu


Co kilka dni otwieram swoją skrzynkę odbiorczą i widzę e-mail od kogoś, kto pyta o mój stary artykuł, którego nie może znaleźć. Są to absolwenci, aktywiści, nauczyciele przygotowujący swój program nauczania, badacze, koledzy dziennikarze lub po prostu ludzie, którzy często odwiedzają zakładkę i nie rozumieją, dlaczego link nagle prowadzi donikąd. Są to ludzie, którzy przeszukali Internet i znaleźli odniesienia, ale nie sam artykuł, i próbują wyśledzić pomysł aż do jego źródła. To czytelniczki próbujące zrozumieć zarysy społeczeństwa i kultury, począwszy od szczytowych blogów feministycznych z 2010 roku po zmiany w kulturowym podejściu do niepełnosprawności, ale bez skutku.

Nie jest to problem wyłącznie mój: wykazało to niedawne badanie Pew Research Center dotyczące rozpadu cyfrowego 38 procent stron internetowych dostępnych w 2013 roku nie jest w tej chwili dostępnych. Dzieje się tak, ponieważ strony są usuwane, zmieniane są adresy URL i znikają całe witryny internetowe, jak w przypadku kilkudziesięciu czasopism naukowych i wszystkie zawarte w nich krytyczne badania. Jest to szczególnie dotkliwe w przypadku wiadomości: badacze z Northwestern University szacują, iż stracimy jedna trzecia lokalnych serwisów informacyjnych do 2025 r., a liczba obiektów opartych na technologii cyfrowej, które wzrosły i spadły, jest prawie niemożliwa do zliczenia. Internet stał się szeregiem luk, przestrzeni, w których kiedyś znajdowały się treści. Czasami to ja szukam tej treści, spędzam godzinę na inżynierii wstecznej czegoś w Wayback Machine, bo chcę to zacytować lub przeczytać cały artykuł, a nie tylko cytat z innej publikacji, echo echa. Osiągnięto punkt, do którego przesyłam pliki PDF z moimi klipami moja osobista strona internetowa oprócz łączenia się z nimi, aby mieć pewność, iż pozostaną dostępne (przynajmniej do czasu, gdy przestanę płacić opłaty za hosting), z goryczą myślę o ilości pracy, którą straciłem przez zamykanie stron internetowych, przebudowane linki, hacki, które nigdy nie zostały naprawione, awarie serwerów, czemu czasami towarzyszą fałszywe obietnice przywrócenia i utrzymywania archiwum.

Kim jestem, jeżeli nie moją treścią?

Kiedy opisujesz siebie jako „pisarza”, ale trudno jest znaleźć twoje teksty, powoduje to kryzys nie tylko zawodu, ale także tożsamości. Kim jestem, jeżeli nie moją treścią? Trudno nie odczuć zaniku twórczości jako innego rodzaju śmierci autora, takiej, w której czytelnicy nie mogą zinterpretować mojej twórczości, bo nie mogą jej znaleźć. To rodzaj zanikania, utraty kształtu i znaczenia.

Żyjemy w epoce treści, gospodarce twórców, w której wszyscy i ich dziadkowie zamienili się w „twórców treści”. Obserwujemy, jak internet wymyka się, gdy strony internetowe i aplikacje powstają i upadają, pochłaniane przez private equity, zamykane przez wypalenie lub po prostu zatrzymywane w czasie – zabierając ze sobą nasze wspomnienia, nasze zjawiska kulturowe i nasze memy. Teoretycznie, jak lubimy mówić Zoomerom, którzy to wszystko udostępniają, „internet jest wieczny”. Pracodawcy i wrogowie mogą i będą wyłapywać Twoje najgorsze momenty w Internecie, a choćby rzeczy, które teoretycznie zostały usunięte, mogą zostać ponownie wydobyte na lustrzanych stronach i archiwach wraz ze zrzutami ekranu na wpół zapomnianych forów. A jednak w rzeczywistości rzeczy mogą zniknąć, jakby nigdy ich nie było, czasami całkiem nagle. Ta sama dostępność i niskie bariery wejścia, to samo łatwe przyjście – mogę założyć stronę internetową w czasie, jaki zajmuje mi dokończenie tego zdania – może również przekształcić się w łatwe rozwiązanie. Konto w mediach społecznościowych może zostać zablokowane lub zablokowane w mgnieniu oka z powodu rzeczywistego lub rzekomego naruszenia warunków korzystania z usług, twierdzi czcigodna publikacja feministyczna. nagle zniknąćmoże to zrobić startup informacyjny zniknęło równie szybko, jak się pojawiło zyskać rozgłos, a organizacje informacyjne mogą dokonać ataku nuklearnego dekady dziennikarstwa muzycznego Lub Archiwa telewizyjne jednym naciśnięciem przełącznika. Zrestrukturyzowane linki i a zasadniczo uszkodzona infrastruktura wyszukiwania może sprawić, iż artykuł stanie się niewidoczny dla wszystkich oprócz najbardziej zdeterminowanych. Zastanawiam się na przykład, jak długo mój Kolumna nagrodzona nagrodą National Magazine Award Na Katapultować pozostanie dostępny online, żyjąc tak, jak dotychczas według kaprysu właściciela, ekscentrycznego miliardera.

Utrata treści nie jest zjawiskiem nowym. Jest to zjawisko endemiczne dla społeczeństw ludzkich, naznaczone tak jak my przez efemeryczność, którą trudno umiejscowić w kontekście na odległość. Na każdego Szekspira przypadały setki innych dramatopisarzy, którzy żyli, pisali i umierali, a my nie pamiętamy ani ich imion, ani słów. (Jest też oczywiście Marlowe dla dziewczyn, które wiedzą. dla wszystkich Dickensa niezliczone okropności grosza na tanim papierze gazetowym nie przetrwały próby dziesięcioleci. Na każdą kultową tabliczkę klinową opłakującą złą obsługę klienta, niezliczona ilość innych została wyprodukowana zniszczone przez tysiąclecia.

Jest to szczególnie złożony problem w przypadku przechowywania danych cyfrowych. Na każdy starannie zarchiwizowany element cyfrowy składają się również uszkodzone dyski twarde, wyczyszczona zawartość, formaty multimediów, które są w rzeczywistości nieczytelne i bezużyteczne, co odkryłem niedawno, gdy szukałem maszyny szpulowej do odzyskiwania części dźwięku z Lata 60. Każdy format mediów cyfrowych, od Bernoulli Box po stojaki serwerów powoli gotując planetęjest ostatecznie skazany na przestarzałość, ponieważ zostaje zastąpiony przez kolejną innowację, z nawet Biblioteka Kongresu walczy o zachowanie archiwów cyfrowych.

Treści historyczne mogą być niezwykle pouczającym źródłem informacji, pokazującym, jak ludzie żyli i myśleli. Musimy jednak pamiętać, iż przetrwa tylko niewielki ułamek współczesnego materiału, choć oczywiście mamy nadzieję, iż ostatecznie upamiętnione zostanie nasze własne istnienie. Czasami historię czytamy przez luki lub jesteśmy zmuszeni zastanowić się, dlaczego niektóre rzeczy przetrwają częściej niż inne, są lepiej zapamiętywane niż inne, dlaczego inne historie są aktywnie tłumione, co widzimy w całych Stanach Zjednoczonych z ustawodawstwem ukierunkowanym na dokładne nauczanie historii.

Dlaczego więc obecna sytuacja wydaje się tak poważna? Najkrótsza i najbardziej oczywista odpowiedź jest taka, iż ​​rzeczy wydają się bardziej realne, kiedy przez nie żyjemy i wpływają na nas bezpośrednio; To, co intelektualnie rozumiemy na temat historii, staje się inne, gdy ją przeżywamy, szczególnie w przypadku „ekstremalnie online” wśród nas, którzy są stale przesiąknięci ciągłym dopływem żałoby po śmierci Internetu i „możesz być milenialem, jeżeli [you recognize a floppy disc / landline phone / LAN party]memy.

Dłuższa odpowiedź odnosi się do szeregu trendów historycznych, które zasadniczo przekształcają ludzkość, przy czym rozkwit sztucznej inteligencji jest szczególnie brutalnym czynnikiem wpływającym na nasz obecny stan. Podczas gdy wielu z nich czerpało przyjemność z odrobiny sztucznej inteligencji w ramach przyjemności, bawiąc się w ChatGPT, aby pomóc w napisaniu wściekłego listu do przedsiębiorstwa użyteczności publicznej lub wygłupiając się z coraz bardziej niejasnymi podpowiedziami w trakcie podróży, nieświadomie przyczyniamy się do napędzania naszej własnej rozpaczy.

Istnieje zjawisko, które ma miejsce tam, gdzie mieszkam wzdłuż nierównego wybrzeża Północnej Kalifornii, kiedy warunki są dobre lub, ściślej mówiąc, złe: warstwa zielonej, pienistej piany przylega do powierzchni oceanu, tak iż gdy fale zmywają twoje ślady z dala, zastępuje je warstwa odrażającego, śmierdzącego śluzu usianego wijącymi się organizmami morskimi. Tak właśnie czasami wygląda w tej chwili Internet. Jesteśmy powoli wymazani, ale zamiast spokojnie przechodzić do doliny wraz z przypływami i odpływami kojących fal, aktywnie zastępują nas śmieci.

Jak dobrze czujemy się ze zniknięciem całych obszarów karier i zajęć artystycznych?

Śmieci tworzone przez branżę, która określa siebie jako „sztuczną inteligencję” – termin tak nadużywany, iż zaczyna tracić wszelkie znaczenie – pożerające, a następnie zwracające się do nas treści, piana zielonego, śmierdzącego brudu, która spoczywa na piaskach, gdzie kiedyś mieszkali ludzie chodził. Zaczynam się odcinać za każdym razem, gdy otrzymuję nowe powiadomienie o warunkach świadczenia usług, w którym dowiaduję się, iż moje treści zostaną wykorzystane do szkolenia kolejnego dużego modelu językowego, który ma mnie zastąpić, podczas gdy korporacje próbują zastąpić kreatywność i euforia górą śmieci. Próbuję negocjować klauzule ochronne w umowach i jestem odrzucany, nie śpię w nocy, zastanawiając się, ile mojej pracy zostało już wkomponowanych w systemy generujące miliardowe zyski dla ich twórców dzięki naszej pracy, wzdycham za każdym razem, gdy loguję się do LinkedIn i wszystkie oferty pracy związane z pisaniem są w rzeczywistości reklamami szkoleń w zakresie najnowszych osiągnięć AI.

Porównanie z naszymi zielonymi przypływami sięga głębiej, ponieważ sztuczna inteligencja jest dosłownie spalić świat w imię zysków, napędzając zmiany klimatyczne powoduje toksyczne zakwity glonów. Podobnie jak Brytyjczycy wrzucający papirusy i mumie do głodnych paszczy silników parowych, my niszczymy historię i kulturę, aby zasilić imperium, a imperium przynosi zysk. Rezultatem jest zatrucie internetowekrajobraz nasycony dezinformacją i śmieciami AI – w najlepszym wypadku komicznyw najgorszym przypadku śmiertelny. Dla przyszłych pokoleń zainteresowanych większą wiedzą o świecie, w którym żyjemy, może to sprawić, iż oddzielenie faktów od fikcji, sztuki od fałszerstwa będzie prawie niemożliwe. Jest coś głęboko obraźliwego w świadomości, iż nie tylko zniknęły setki tysięcy moich słów, ale także iż jakiś LLM prawdopodobnie przepełza przez poszarpane fragmenty, aby wyśmiewać bardzo prawdziwe źródła, badania i energię, które kiedyś wspierały te słowa. Zostaną zwymiotowane z powrotem na brzegi mojej przeglądarki, wijące się i śmierdzące.

Istnieje również dziwna i gorzka utrata autonomii, gdy patrzymy, jak ludzie powoli znikają za zasłoną mroku sztucznej inteligencji i z natury niestabilnej pamięci cyfrowej, co jest mrocznym zwrotem akcji w momencie, gdy tak wielu z nas walczy o prawo do istnienia we własnych ciałach. Przyszliśmy zaakceptować bez czytania warunki świadczenia usług, które przypisują prawa do naszych treści platformom, na których publikujemy, oraz gdy platformy te nagle się zamykają lub usuń naszą zawartość lub zablokować nam dostęp do naszych kont, opłakujemy tę stratę, otrzymując lekcję z pierwszej ręki na temat tego, co to znaczy zrzec się naszych praw cyfrowych. Kiedy decyduję się usunąć swoje tweety, usunąć z Internetu mój blog prowadzony na własnym serwerze lub założyć finstę, mam kontrolę nad przeznaczeniem moich danych, ale utrata kontroli nad archiwami prowadzonymi przez zwycięzców sprawia, iż ​​jestem czuć się mały, zapomniany, łatwy do wyrzucenia.

Pogląd, iż wszystko, co kiedykolwiek było i będzie w Internecie, zawsze tam będzie – potencjalnie może nas prześladować – wydaje się mniej prawdziwy w erze, w której dane stale znikają. Tak naprawdę Internet nie jest wieczny; czasami zombie złego ujęcia pozostanie, to jasne, ale równie prawdopodobne jest, iż znikniemy, jak niedawno odkryłem, gdy zdałem sobie sprawę, iż jedno z moich kont na Twitterze, aktywne w latach 2009–2023, zostało usunięte, ponieważ nie zalogowałem się niedawno. Niezliczona ilość bon motów, wątków edukacyjnych, wymian z innymi użytkownikami, zdjęć i oczywiście dezinformowanych, gównianych opinii, o których wolałbym zapomnieć, po prostu odpływających w eter. Poczułam się, być może irracjonalnie, jakbym została wymazana, tak jakby ta osoba nigdy nie była.

Czasem myślę o Złote płyty Voyagerawirujący bez końca w wieczność, wołanie w pustkę, zawierające wybór starannie dobranych ludzkich doświadczeń, próbujące przekazać innym istotom ogrom historii i kultury Ziemi. Ofiary wybrane przez komisję pod przewodnictwem Carla Sagana obejmują fotografię kobiety w sklepie spożywczym, odgłos kroków, fragment Czarodziejski flet, obraz astronauty w kosmosie, bicie ludzkiego serca. Proces wybierania tego, co uwzględnić, musiał być bolesny i napięty, ograniczony nie tylko względami przechowywania, ale także polityką, presją i hegemonią kulturową. Rezultatem jest wysoce fragmentaryczny, niekonsekwentny i wybiórczy pogląd na to, co to znaczy być człowiekiem, będący bardziej świadectwem naszych ograniczeń niż naszego potencjału, przypomnieniem, iż praca archiwalna nie jest neutralna, i mocnym argumentem za dywersyfikacją sposobu, w jaki przechowujemy informacje .

Nie możemy mieć nadziei na uchwycenie każdego fragmentu Internetu, od pierwszych dni opóźnienia DARPA po filmy dołączone do każdego dźwięku TikTok, aby zachować wąż strażacki treści, w których wszyscy się pogrążamy. Możemy jednak porozmawiać o tym, jakie rzeczy cenimy i uważamy, iż należy je zachować, które rzeczy powinny zniknąć w falach i kto z nas zasługuje na pamięć, odbijającą się echem niczym śmiech Sagana w przyszłości. Jak dobrze czujemy się ze zniknięciem całych obszarów karier i zajęć artystycznych? A kto podejmuje te decyzje – private equity czy dziennikarze, sztuczna inteligencja czy archiwiści, miliarderzy czy pracownicy? Odpowiedzi na te pytania oraz sposób, w jaki definiujemy siebie dzisiaj, ukształtują naszą kulturę przyszłości.



Source link

Idź do oryginalnego materiału