Fałsz ubrany w fakty: Najpopularniejsze taktyki dezinformacyjne

euractiv.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/nowe-technologie/news/falsz-ubrany-w-fakty-najpopularniejsze-taktyki-dezinformacyjne/


W zalewie informacji łatwo się zgubić. Jeszcze łatwiej jest zostać wprowadzonym w błąd. Gdy technologia wspiera manipulację, a sztuczna inteligencja potrafi imitować autorytet, jedyną realną tarczą jest krytyczne myślenie.

W świecie cyfrowym, gdzie każda informacja rozchodzi się błyskawicznie, granice między prawdą a fałszem coraz bardziej się zacierają.

Dezinformacja, misinformacja i malinformacja — trzy formy fałszu — zyskały nowe życie w epoce mediów społecznościowych i sztucznej inteligencji. Co gorsza, często działają subtelnie, przez co użytkownicy nie zdają sobie sprawy, iż stają się częścią mechanizmu ich rozpowszechniania.

Według raportu Global Risk Report 2024 Światowego Forum Ekonomicznego dezinformacja i misinformacja to dwa największe zagrożenia, z jakimi ludzkość będzie musiała zmierzyć się w ciągu najbliższych dwóch lat. To już nie domena wojennych strategii czy propagandy totalitarnych reżimów — to element codziennej rzeczywistości online.

Algorytmy, które zamykają oczy

Media społecznościowe karmią nas tym, co już znamy i lubimy. Algorytmy, zaprojektowane w celu zwiększania zaangażowania, tworzą wokół użytkownika szczelną informacyjną bańkę. Odbiorca zaczyna sądzić, iż jego poglądy są powszechnie akceptowane, a odmienność – marginalna lub groźna.

Ta personalizacja treści, choć z pozoru wygodna, ma poważne skutki: ogranicza kontakt z różnorodnymi źródłami i wzmacnia podziały społeczne. Ostatecznie sprzyja również dezinformacji, bo w takiej bańce fałsz dopasowany do przekonań odbiorcy ma większą szansę na akceptację niż niewygodna prawda.

Manipulowanie kontekstem – półprawda gorsza niż kłamstwo

Jedną z bardziej zwodniczych technik dezinformacji jest manipulacja kontekstem. Fałszywe przekazy często bazują na autentycznych danych, tyle iż wyrwanych z rzeczywistego znaczenia — np. cytaty sprzed lat używane tak, by wyglądały na aktualne, albo zdjęcia z zupełnie innego miejsca i czasu opatrzone fałszywym opisem. To tworzy złudzenie prawdy, która ma jednak prowadzić odbiorcę do błędnych wniosków.

Problem potęguje rosnąca rola AI w generowaniu treści. Narzędzia oparte na sztucznej inteligencji potrafią dziś tworzyć przekonujące grafiki, filmy i nagrania głosowe — w tym tzw. deepfake’i — które umiejętnie manipulują kontekstem wizualnym i emocjonalnym.

Fałszywe liczby, prawdziwe emocje

Selektywne przedstawianie danych to kolejna subtelna forma manipulacji. Chodzi tu nie o zmyślanie statystyk, ale o wybiórcze prezentowanie tylko tych, które potwierdzają konkretną narrację.

Często dane są wyrwane z szerszego kontekstu albo podane bez niezbędnych wyjaśnień. Co więcej, granica między opinią a faktem w sieci bywa niemal niewidoczna — a użytkownikom trudno ją wychwycić bez dogłębnej analizy źródeł.

W świecie, w którym viralowa treść musi zmieścić się w kilkunastu sekundach lub kilku słowach, złożone fakty przegrywają z chwytliwym uproszczeniem. A emocje — złość, współczucie, strach — stają się głównym paliwem manipulacji.

Twarze, które nie istnieją

Sztuczna inteligencja w służbie dezinformacji potrafi nie tylko generować treści, ale też symulować wiarygodność. Fałszywe konta udające znanych ekspertów czy instytucje coraz częściej wprowadzają odbiorców w błąd.

Używają przy tym autentycznie wyglądających zdjęć profilowych, skradzionych logo i chwytliwych nazw. W dobie generatywnego AI, podrobiony profil potrafi przez długi czas funkcjonować jako źródło „wiarygodnych” informacji.

Podszywanie się pod autorytety jest wyjątkowo skuteczne, bo uderza w jedno z podstawowych założeń komunikacji: iż nadawca wiadomości jest godny zaufania. jeżeli więc odbiorca nie zweryfikuje tożsamości źródła, łatwo może paść ofiarą manipulacji.

Uwaga na emocje

Zmanipulowane treści rzadko odwołują się do rozsądku. Zdecydowanie częściej — do emocji. Autorzy dezinformacji celowo budują przekaz tak, by wywołać szybką i intensywną reakcję. Chodzi o to, by odbiorca nie analizował treści, ale działał impulsywnie: polubił, udostępnił, oburzył się, skomentował.

Taki mechanizm wykorzystuje naturalne mechanizmy poznawcze człowieka — np. tzw. „efekt potwierdzenia”, czyli tendencję do szukania informacji zgodnych z naszymi przekonaniami. Dlatego szczególnie groźne są treści, które wydają się „pasować” do naszego światopoglądu — bo nie poddajemy ich takiej samej krytycznej ocenie, jak rzeczy, które nas drażnią lub szokują.

Kiedy fałsz nie musi być kłamstwem

Nie wszystkie błędne informacje w sieci są efektem świadomej manipulacji. Misinformacja to takie treści, które są nieprawdziwe, ale zostały rozpowszechnione bez intencji wprowadzenia w błąd.

Najczęściej wynikają one z nieuważnego czytania, emocjonalnej reakcji lub braku wiedzy. Gdy użytkownicy udostępniają nieprawdziwe memy lub filmiki tylko dlatego, iż wydają im się zabawne, szokujące albo „na czasie”, stają się nieświadomymi ogniwami w łańcuchu dezinformacji.

Malinformacja natomiast to informacje prawdziwe, ale rozpowszechniane w sposób złośliwy lub szkodliwy. Może to być np. publikowanie prywatnych danych, zdjęć czy historii w celu ośmieszenia lub zaszkodzenia komuś. W praktyce granice między malinformacją a dezinformacją bywają płynne — często jedna forma służy jako podkładka dla drugiej.

Krytyczne myślenie to nie opcja — to konieczność

W świecie, gdzie sztuczna inteligencja potrafi wygenerować przekonującą twarz, głos i wypowiedź osoby, która nigdy tego nie powiedziała, zaufanie musi zostać zastąpione weryfikacją. Nie wystarczy „czuć”, iż coś jest prawdziwe — trzeba to sprawdzić.

Krytyczna analiza źródeł, świadomość mechanizmów manipulacji oraz podstawowa wiedza o technologiach cyfrowych stają się kluczowymi kompetencjami współczesnego obywatela. Nie chodzi o to, by nikomu nie wierzyć. Chodzi o to, by wiedzieć, dlaczego się wierzy — i komu.

Idź do oryginalnego materiału