Google niedługo zniknie z przeglądarek Safari? Inwestorzy są zaniepokojeni. Co się zmieni?

homodigital.pl 8 godzin temu

Kiedy Eddy Cue – wiceprezes Apple odpowiedzialny za usługi – wszedł na salę sądową w Waszyngtonie, świat finansów nie spodziewał się trzęsienia ziemi. Kilka zdań wypowiedzianych pod przysięgą w ramach postępowania antymonopolowego Departamentu Sprawiedliwości przeciwko Google wystarczyło, by z wartości rynkowej Alphabetu wyparowało ponad 170 miliardów dolarów. Co się zmieni? I co to może oznaczać dla milionów użytkowników Apple?

Cue ujawnił, iż Apple „aktywnie poszukuje” opartej na sztucznej inteligencji alternatywy dla wyszukiwarki Google w Safari. Oprócz tego wspomniał, iż w minionym miesiącu po raz pierwszy od dwóch dekad liczba zapytań wpisywanych w Safari spadła. W ustach człowieka, który raportuje bezpośrednio do Tima Cooka, to nie brzmi to jak plotka, czy marketingowa zaczepka. Rynek natychmiast zwizualizował sobie iPhone’a, który otwiera się z domyślną opcją ChatGPT, Perplexity czy Anthropic zamiast kolorowego logo Google’a. Akcje Alphabetu runęły.

Skąd wzięła się tak „bombowa” reakcja na rynkach? Google w tarapatach?

Historia zaczyna się od tego, iż Google co roku płaci Apple’owi gigantyczny, wielomiliardowy „haracz” za przywilej bycia domyślnym silnikiem wyszukiwania na iPhone’ach, iPadach i Macach. W 2022 r. kwota transferu sięgnęła (według odtajnionych w procesie dokumentów) aż 20 miliardów dolarów. Oczywiście to zaledwie promil rocznych przychodów Alphabetu, ale dla wszystkich inwestora jasne jest, iż nie o samą kwotę chodzi. iPhone’owy ruch generuje najbardziej lukratywne, mobilne kliknięcia reklamowe, które finansują całą resztę ekosystemu usług Google’a. Gdyby kanał ten zaczął wysychać, spada nie tylko przychód, ale i narracja o „niezastąpionym” produkcie, jakim jest znana wszystkim wyszukiwarka.

Co ciekawe, Cue wcale nie użył dramatycznych sformułowań. Powiedział po prostu, iż Apple przygląda się „nowym graczom, którzy dzięki AI przynoszą świeże spojrzenie”, a jego zespół przeprowadził swoisty „bake-off”, testując oferty OpenAI, Perplexity, Anthropic, a choćby propozycję od Google’a bazującego na Gemini. Zdradził również, iż warunki finansowe przedstawione przez Google były dla Apple’a mniej korzystne od tych, na które finalnie zdecydowano się z OpenAI, w kontekście budowania Apple Intelligence. A to już budzi lekki niepokój. Dlaczego?

Słowa wiceprezesa miały podwójne ostrze. W szerszej skali pokazały bowiem, iż potęga Google’a wcale nie jest tak niezachwialna, jak wielu przypuszczało. Co więcej, może zostać wyparta choćby nie „przemocą regulatorów”, a samą dynamiką zmieniającego się rynku. Wall Street zareagowało na tę niepewność bardzo standardowo: wyprzedażą. Alphabet zanurkował o 8–9 proc., gdy tylko wieści przedostały się z sali sądowej na terminale Bloomberga.

Akcje Apple’a również spadły – o 2,5%. To trochę paradoks, bo przecież to Apple w teorii zyskuje najwięcej na wyrównaniu szans między wyszukiwarkami. Inwestorzy dostrzegli jednak w słowach Cue także dalekosiężniejszą myśl: „Nie będziecie potrzebować iPhone’a za dziesięć lat”. o ile interfejs przesunie się z prostokątnego ekranu do otaczającego nas powietrza (wearables, okularów XR, asystentów głosowych) – samo sprzedawanie sprzętu może przestać być gwarantem utrzymania poziomu zysków. Dla akcjonariuszy to sygnał, iż firma powolutku szykuje się do jeszcze bardziej usługowego, a mniej hardware’owego jutra, w którym marże wyglądają zupełnie inaczej – to też budzi niepewność.

Czytaj też: Wiele z aplikacji i narzędzi AI korzysta z darmowych modeli! Kiedy i czy warto płacić za AI?

Czy modele AI w wyszukiwarkach to na pewno przyszłość? Są pewne problemy

Spójrzmy na mechanikę AI w wyszukiwaniu. Modele GPT (i pokrewne) nie wyświetlają listy linków, ale gotową odpowiedź, streszczając zawartość sieci w kilku zdaniach. Dla użytkownika z jednej strony to błogosławieństwo – nie musi przeklikiwać miliona witryn – zamiast tego, krótką i zwięzłą odpowiedź dostaje „na tacy” w paru zdaniach. Z drugiej strony pojawia się wątek oddzielania źródeł wartościowych od tych mogących uchodzić za potencjalnie szkodliwe.

Nie mówimy tu o powielaniu czystej dezinformacji, bo to przy obecnym rozwoju AI zdarza się raczej rzadko (ale wciąż). Bardziej chodzi o tematy sporne, przy których sztuczna inteligencja może podać nam nieco zmanipulowaną wersję danego zdarzenia. Możliwość własnoręcznego wybrania źródła, pomimo większych nakładów czasu jest ogromnym przywilejem, jaki my, ludzie posiadamy. Problem niewyświetlania linków przy skrótowych odpowiedziach w wyszukiwarce ma również drugie dno.

To istny koszmar dla reklamodawców, bo baner, za który za płacili nie mieści się w podsumowaniu skrojonym przez AI. Alphabet od roku powtarza, iż Gemini „zredefiniuje wyszukiwanie”, ale wciąż zarabia głównie na tradycyjnych linkach sponsorowanych. jeżeli Apple naprawdę upowszechni w Safari opcję pytania ChatGPT obok Google Search, potoki danych analitycznych pokażą, jak gwałtownie ludzie przyzwyczajają się do rozmowy zamiast klikania w opłacone sugestie. Cue twierdzi, iż już dziś widać spadek liczby wyszukiwań w Safari, co nie zdarzyło się od 22 lat.

Czytaj też: Techniki obcych wpływów – co warto wiedzieć przed wyborami? Na co uważać? Jak weryfikować informacje?

Czy Google naprawdę ma się czego bać?

Z technologicznego punktu widzenia potężny indeks sieci, który gromadził dane od dwóch dekad, pozostaje niekwestionowaną przewagą Alphabetu. Niemniej jednak, Eddy Cue zwrócił uwagę, iż pieniądze płynące do sektora AI są dziś tak wielkie, iż zbudowanie alternatywnego indeksu jest tylko kwestią czasu. Microsoft, Amazon, a zwłaszcza Nvidia chętnie sfinansują projekt, który odbierze Google’owi kawałek reklamowego tortu. Każda minuta spędzona w innym ekosystemie, to potencjalne dolary w chmurze lub sprzedaż GPU.

Strach inwestorów nie dotyczy więc jutra ani pojutrza, ale krzywej trendu: o ile udział Google’a w mobilnym searchu zacznie regularnie spadać, zwielokrotnione przez algorytmy przepływy pieniężne mogą usunąć Alphabet z listy spółek „zawsze rosnących”. Perspektywę konsumenta dopełnia wątek prywatności i jakości. Apple buduje swój wizerunek na hasłach pokroju „twoje dane zostają na urządzeniu” oraz „AI on-device”. jeżeli alternatywny silnik wyszukiwania otrzyma pieczęć nadgryzionego jabłka, przekona tych, którzy w Google widzieli monopolistę bezwzględnie monetyzującego każdy klik.

To też argument, który może złamać barierę behawioralnego lenistwa – większość ludzi nie zmienia domyślnych ustawień, ale gdy zmiana pojawi się sama, wystarczy, iż nie będzie gorsza. Ryzykiem dla Apple pozostaje fakt, iż generatywna AI przez cały czas potrafi halucynować. Dlatego Cue zastrzegł, iż „niekoniecznie ustawi ją jako domyślną”. Jest to w gruncie rzeczy genialne prawniczo-marketingowe wyjście: Apple daje wybór, nie zrywa kontraktu, a cały ciężar dowozu jakości spoczywa na nowych graczach.

Czytaj też: Platformy cyfrowe kontra nowe przepisy UE. Co czeka Ubera, Glovo i Upwork? Jak Unia zmieni zasady pracy?

Co to dla nas wszystkich oznacza?

Po pierwsze, należy przygotować się na to, iż klasyczne wpisywanie fraz w okienko Google’a stanie się czynnością niszową szybciej, niż się dotąd wydawało. Już w iOS 18 możemy ujrzeć zobaczysz obok ikony lupy logo ChatuGPT czy Perplexity. Z czystej ciekawości wielu z nas stuknie właśnie w niego, napędzając nowy trend. Kolejna sprawa jest taka, iż treści, które czytamy na co dzień – od recenzji restauracji po ranking polis OC – będą częściej filtrowane przez modele językowe, a nie pagerankowe regułki. Musimy więc nabrać nowej dawki zdrowego sceptycyzmu – algorytm może wprowadzić nas w błąd.

Jako użytkownik iPhone’a możesz również liczyć na to, iż Apple wykorzysta presję i konkurencję, by wymusić na Google’u więcej ochrony prywatności. A to oznacza mniej reklam śledzących cię w sieci. Prawdopodobnie skorzystasz, choćby jeżeli ostatecznie zostaniesz przy starym Searchu. Niemniej jednak, najcenniejszą lekcją, jaką powinniśmy wyciągnąć z tego wydarzenia jest zwiastun nowego układu sił w cyfrowej gospodarce. Brzmi skomplikowanie, ale…

Chodzi przede wszystkim o to, iż twój czas i twoja uwaga staną się jeszcze cenniejszą walutą. Dlaczego? Bo dużo łatwiej będzie zatrzymać cię w jednym, głęboko zintegrowanym ekosystemie odpowiedzi generatywnych. Warto więc już dziś wyrobić w sobie nawyk sprawdzania różnych źródeł, śledzenia polityk prywatności i – kiedy to możliwe – korzystania z wielu narzędzi równolegle, by nie utknąć w wąskim informacyjnym tunelu.

Na koniec pozostaje zostaje proste pytanie: czy mamy do czynienia z rewolucją porównywalną do pojawienia się telefonów? Eddy Cue sugeruje, iż tak – bo w świecie, w którym sztuczna inteligencja rozumie mowę i kontekst, sprzęt jest tylko opcjonalną bramą do chmury. W tym sensie to, co zdarzyło się na sali sądowej w środę, można czytać jako pierwsze uderzenie gongu rozpoczynającego nową rundę w globalnym wyścigu o dominację nad naszym czasem, danymi i portfelem.

Nikt jeszcze nie wie, czy Google obroni pozycję, ale być może za kilka lat będziemy z rozbawieniem wspominać czasy, gdy wpisywało się frazy w wyszukiwarkę. Pewne jest tylko to, iż rozwój AI przy obecnych nakładach środków nie zwolni, a my wszyscy musimy nauczyć się z tym żyć. Pierwsze spowolnienia możemy dostrzec najpewniej dopiero wtedy, gdy modele sztucznej inteligencji zaczną stanowić zagrożenie do człowieka – wówczas ta wielka bańka nakładów finansowych może po prostu pęknąć.

Źródło zdjęcia tytułowego: Mojahid Mottakin, Adobe Stock

Weź udział w dyskusji i zostaw komentarz poniżej! Dziękujemy:)

Idź do oryginalnego materiału