Dżoano, Wszechświat słucha. Ale Ty nie zawsze masz czas mówić. Bo kiedy masz w ręce jedną skarpetkę, mleko na podłodze i pytanie egzystencjalne od Twojego dziecka („A jeżeli ja jestem snem mojego misia?”) – to niekoniecznie jest ten moment, żeby wysyłać czystą intencję do kosmosu. I właśnie wtedy Wszechświat najczęściej mówi: „To teraz”. Bo on kocha chaos.
Manifestowanie nie wymaga ciszy – wymaga obecności 🌪️🧘
Nie musisz siedzieć na macie w świetle świecy z Palo Santo między zębami. Możesz manifestować z dzieckiem na plecach i garścią płatków kukurydzianych we włosach. Wystarczy jedno pytanie: Czego naprawdę chcę?
I nie, Dżoano, „żeby to się samo ogarnęło” nie liczy się jako odpowiedź (ale szanuję próbę).
Wszechświat rozumie brudne naczynia, serio
Twoje życie to nie Pinterest. Twoje marzenia też nie muszą być „ładne”. One mają być Twoje. I możesz je manifestować w przerwach między jednym „mamo” a drugim „gdzie moje LEGO”.
Ba! Może wtedy właśnie jesteś najbliżej swojej prawdy.
Zasada 3 minut dziennie – wystarczy ✨
Nie masz czasu? Dobrze. Tym lepiej.
– Weź trzy głębokie oddechy (nawet jeżeli w tle leci Świnka Pepa).
– Pomyśl o jednej rzeczy, którą chcesz poczuć. Nie mieć. Poczuć.
– Podziękuj, jakby już się wydarzyło.
Tak wygląda manifestowanie w realnym świecie.
A jeżeli chcesz robić to razem z dzieckiem – zabawa gwarantowana. Dzieci to urodzeni manifestatorzy. One wiedzą, iż marzenia działają. Nie muszą tego googlować.
Jeśli chcesz poczuć moc takich małych rytuałów – polecam Ci filozoficzne pytania dla dzieci i dorosłych, zawarte w książce „Czy moje plecy istnieją?”.
#DajęSłowo – to otworzy Waszą perspektywę!