Łotwa zablokowała 142 rosyjskie kanały telewizyjne / Briefing z Europy

euractiv.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/ue-fact-checking/interview/lotwa-zablokowala-142-rosyjskie-kanaly-telewizyjne-briefing-z-europy/


9 maja to na Łotwie kontrowersyjna data – dla Rosjan to Dzień Zwycięstwa, a dla wielu Łotyszy dzień początku radzieckiej okupacji, mówi w rozmowie z podcastem Truth Talks EURACTIV.pl Anete Bērzkalne z Latvijas Radio.

W SKRÓCIE: Dezinformacja na Łotwie

  • Główne narracje: związane z NATO, Unią Europejską, polityką krajową, obronnością, Ukrainą, zdrowiem
  • Kto szerzy dezinformację: Rosja, niektórzy etniczni Rosjanie na Łotwie, media powiązane z Rosją (np. Voice of Europe), politycy krajowi
  • Najbardziej powszechne fake newsy: wzmacniając obronność, Łotwa ryzykuje konflikt z Rosją, w Unii rządzą Niemcy i Francja, a państwa bałtyckie nic nie znaczą, Unia jest podzielona i nieskuteczna, łotewski rząd sobie nie radzi z podejmowaniem decyzji i jest mało wiarygodny, Łotwa jest opresyjnym państwem, na Łotwie odradzają się ekstremistyczne ideologie
  • Walka z dezinformacją: zakaz nadawania retransmisji ze stacji rosyjskich i białoruskich, blokowanie rosyjskich kanałów i stron internetowych, kierowana z poziomu państwa sieć przeciwdziałania zagrożeniom informacyjnym, działalność organizacji pozarządowych, edukacja medialna, wspieranie mediów lokalnych, odbudowywanie zaufania do dziennikarstwa

O dezinformacji na Łotwie rozmawiamy z Anete Bērzkalne, badaczką dezinformacji i fact-checkerką z publicznego Latvijas Radio.

Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl: Biorąc pod uwagę jej położenie geopolityczne i rosyjskojęzyczne środowisko medialne, Łotwa od dawna znajduje się na pierwszej linii frontu, jeżeli chodzi o przeciwdziałanie dezinformacji. Jakie narracje dezinformacyjne krążą na Łotwie?

Anete Bērzkalne: Na Łotwie od dawna jest wiele narracji dezinformacyjnych, które krążą – jak już Pani wspomniała – ze względu na naszą bliskość geograficzną do Rosji. Również ze względu na naszą wspólną historię i fakt, iż duża część łotewskiej populacji mówi i rozumie po rosyjsku, jesteśmy szczególnie podatni na tego typu działania.

Jedną z najdłużej trwających i najbardziej uporczywych narracji dezinformacyjnych, która nasiliła się od czasu inwazji na Ukrainę, dotyczy NATO. Obserwujemy ciągłe próby przedstawienia NATO jako słabej organizacji, która nie obroniłaby nas w przypadku ataku. Zasadniczo przekaz jest taki, iż bycie częścią NATO nie ma większego sensu, ponieważ jeżeli Rosja zaatakuje, NATO nie przyjdzie nam z pomocą. Ta narracja sieje strach wśród Łotyszy.

Innym powszechnym motywem, zwłaszcza w odniesieniu do bezpieczeństwa i obrony, jest narracja, iż wzmacniając naszą obronę, prowokujemy Rosję. To przekaz na zasadzie „nie drażnij niedźwiedzia”. Według tej narracji powinniśmy powstrzymać się od wzmacniania wojska. Gdybyśmy to zrobili, uczyniłoby to nas bardziej podatnymi na zagrożenia, a to z kolei byłoby na rękę Rosji

Obserwujemy również silny napływ dezinformacji przeciwko UE. Ta narracja również jest wieloaspektowa. Z jednej strony mówi się, iż Unią trzęsą Francja i Niemcy, które dyktują wszystkim politykę, a mniejsze kraje, takie jak Łotwa, Litwa czy Estonia, nie mają nic do gadania. Według tego przekazu to Berlin i Paryż podejmują wszystkie decyzje, a my mamy się po prostu słuchać.

Wiąże się to z faktem, iż na przykład w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja na Łotwie wyniosła nieco poniżej 34 proc. Okazuje się, iż duża część obywateli nie rozumie funkcjonowania UE, a dezinformacja wykorzystuje ten brak świadomości. jeżeli ludzie nie rozumieją, jak działa system, łatwiej nimi manipulować.

Inny wątek dezinformacji przedstawia Unię jako słabą i rozbitą – zasadniczo na skraju upadku. A ponieważ Łotwa jest często przedstawiana w takich narracjach jako upadłe państwo – zbyt słabe, by istnieć niezależnie – wniosek, do którego chce się doprowadzić, jest taki, iż powinniśmy szukać silniejszych sojuszy.

I oczywiście w tych narracjach tym „silniejszym sojusznikiem” jest nasz wschodni sąsiad – Rosja. Sugeruje się, iż powinniśmy ponownie dołączyć do grupy państw poradzieckich, ponownie nawiązać więzi z tym regionem. Obserwujemy silną dezinformację w tym duchu. Wmawia się nam, iż Łotwa nie jest w stanie funkcjonować jako adekwatne państwo.

To płynnie przechodzi w wyśmiewanie łotewskiego rządu – nie zawsze jest to jawna dezinformacja, ale z pewnością kampanie mające na celu podważenie zaufania do naszych instytucji. Łotewski rząd przedstawia się jako rażąco niekompetentny i przekonuje się nas, iż nie możemy ufać jego decyzjom. To tylko pogłębia publiczną nieufność do ustalonego systemu.

W odniesieniu do rosyjskojęzycznej populacji na Łotwie powraca natomiast narracja o rzekomo opresyjnym charakterze państwa łotewskiego, wraz z twierdzeniami o odrodzeniu się nazizmu, które widzimy również w dezinformacji dotyczącej Ukrainy.

Ostatnia spośród tych najczęściej pojawiających się narracji – choć oczywiście jest też wiele narracji mniejszych pod względem skali – pojawiła się po pandemii COVID-19. Łotwa na pewno nie jest w tym osamotniona, ale nastąpił zauważalny wzrost dezinformacji związanej ze zdrowiem.

Często jest ona skierowana przeciwko tradycyjnej medycynie. Istnieje też dość silny ruch antyszczepionkowy – być może nie tak poważny jak w niektórych innych krajach – ale wciąż obecny.

Taki przekaz stanowi oczywiście zagrożenie dla zdrowia publicznego i społeczeństwa jako całości. Kiedy ludzie naprawdę uwierzą, iż ich rząd próbuje ich otruć lub zabić, to naturalnie tracą zaufanie do jego decyzji i intencji.

To wzmacnia nieufność do rządu. A jeżeli ktoś zaczyna wierzyć w jedną teorię spiskową, często prowadzi to do wiary w inne. Wzmacnia to poczucie, iż wszyscy są przeciwko tobie i iż nikomu nie można ufać.

Nie wspomniała Pani o Ukrainie. Czy Ukraina również nie jest celem kampanii dezinformacyjnych i czy podobnie jak Łotwa jest ona przedstawiana jako upadłe państwo? Czy pojawia się narracja, iż Łotysze nie powinni wspierać Ukrainy?

Tak, jak najbardziej. Ukraina zdecydowanie jest tematem kampanii dezinformacyjnych, ale głównie w kontekście naszego wsparcia dla Ukrainy i ukraińskich uchodźców. Obserwujemy dezinformację mającą na celu podważenie zaufania do ukraińskiego rządu – sugerującą na przykład, iż duża część udzielanej przez nas pomocy jest niewłaściwie wykorzystywana lub sprzedawana, zamiast pomagać ukraińskiemu narodowi lub wojsku. Szerzy się też przekaz, iż na Ukrainie rządzi skorumpowany reżim.

Na przykład niedawno pojawiła się fala dezinformacji wskazującej, iż samochody przekazane na Ukrainę były później sprzedawane przez Ukraińców po to, by na tym zarobić. Są również kampanie skierowane przeciwko ukraińskim uchodźcom. Jakiś czas temu doszło do wycieku dokumentów z agencji zajmującej się tzw. projektowaniem społecznym, a w rzeczywistości podmiotu produkującego dezinformację w Rosji.

Te wycieki ujawniły wyraźny zamiar rozpowszechniania dezinformacji skierowanej przeciwko Ukraińcom w Polsce i krajach bałtyckich w celu zmniejszenia poparcia publicznego dla udzielania pomocy Ukrainie. Tak więc wyraźnie widzimy tego rodzaju działalność. Ale pomimo tego uważam, iż wsparcie Łotwy dla Ukrainy pozostaje silne. Oba kraje łączy historia radzieckiej okupacji, co sprzyja głębokiemu poczuciu solidarności.

Dlatego postrzegamy nasze wsparcie dla Ukrainy jako inwestycję we własne bezpieczeństwo i bezpieczeństwo Europy. Nie sądzę, aby dezinformacja była szczególnie skuteczna w przekonywaniu ludzi, iż nie powinniśmy wspierać Ukrainy. Być może w krajach bez tego wspólnego doświadczenia historycznego – lub bez tego samego emocjonalnego związku – te narracje mogą mieć większy wpływ.

Jak duża część tej dezinformacji ma charakter oddolny? To znaczy, ile z niej powstaje na poziomie oddolnym – z idei, w które ludzie już wierzą – a następnie jest wzmacniana przez aktorów szerzących dezinformację?

To bardzo interesujące pytanie. Powiedziałbym, iż to raczej proces odgórny niż oddolny. zwykle obserwujemy więcej dezinformacji, gdy ludzie nie mają dostępu do jasnych informacji. Ta próżnia informacyjna stwarza przestrzeń dla spekulacji.

Jeśli czegoś się dobrze nie wyjaśni, ludzie sami tworzą własne wyjaśnienia, które mogą nie być prawdziwe. Oczywiście na wszystko to wpływa również fakt, iż dużo dezinformacji napływa z Rosji, która jest głównym zewnętrznym źródłem tego typu treści na Łotwie.

Łotysze są jednak generalnie bardzo sceptyczni wobec informacji, które pochodzą bezpośrednio z Rosji. Dlatego dezinformacja, jaka tutaj krąży, zwykle nie ma charakteru jawnie prorosyjskiego – jest bardziej subtelna.

Na przykład w związku z Ukrainą zwykle nie mówi się, iż powinniśmy bezpośrednio wspierać Rosję. Zamiast tego wskazuje się powody, dla których nie powinniśmy wspierać Ukrainy. Jest to podejście, które w konsekwencji służy interesom Rosji.

Dezinformacja nie jest więc otwarcie prorosyjska, ale te narracje są przez cały czas korzystne dla geopolitycznych celów Rosji. Na przykład, osłabiając nasze wsparcie dla Ukrainy, nieumyślnie pomagamy Rosji. Tego typu narracje przenikają do szerszego środowiska informacyjnego – zwłaszcza w mediach społecznościowych. A jeżeli są dostatecznie skuteczne, ludzie zaczynają w nie wierzyć i mogą je dalej rozpowszechniać.

Mimo to powiedziałabym, iż głównym źródłem pozostają aktorzy zagraniczni. Szerzone przez nich narracje przenikają do naszej przestrzeni informacyjnej. Mamy jednak również pewną grupę w kraju, która pomaga je rozpowszechniać – Rosja nazywa ją swoimi „rodakami”. Są to niektórzy spośród etnicznych Rosjan. Niektórzy pozostają na Łotwie, inni z czasem opuszczają kraj.

Ci, którzy wyjeżdżają, często przedstawiają to jako „udaną ucieczkę” przed rzekomo opresyjnym reżimem łotewskim. Pojawiają się w rosyjskich lub białoruskich mediach, biorą udział w podcastach i talk-show i przyczyniają się do szerzenia dezinformacji, dzieląc się historiami o rzekomym odrodzeniu nazizmu na Łotwie i innymi zmyślonymi narracjami. Pozują na ludzi reprezentujących prawdziwy głos łotewskiego społeczeństwa.

Przedstawiają się oni jako obrońcy praw człowieka lub aktywiści, twierdząc, iż przemawiają w imieniu uciśnionych. To kolejny aspekt. Ale ogólnie rzecz biorąc większość tego, co obserwujemy na Łotwie, to tzw. dezinformacja niezamierzona – napędzana zamieszaniem i brakiem dostępnych, jasnych informacji – a nie celowa.

Kto jeszcze stoi za tworzeniem i rozpowszechnianiem dezinformacji na Łotwie? Wspomniała Pani już o Rosji, ale kto jeszcze to robi? A jeżeli chodzi o Rosję, też przecież za szerzeniem dezinformacji nie stoi tylko Kreml.

Rosja przez cały czas pozostaje zdecydowanie największym źródłem dezinformacji na Łotwie. Rosja tak naprawdę nie musi wiele robić, bo dużą część łotewskiego społeczeństwa mówi płynnie po rosyjsku.

To sprawia, iż narracje dezinformacyjne są bardziej wiarygodne. Na przykład w Niemczech kampania dezinformacyjna musi zostać dopasowana do niemieckiego społeczeństwa – przede wszystkim musi być po niemiecku. To wprowadza barierę językową. jeżeli tłumaczenie nie jest wystarczająco dobre, przekaz może stracić wiarygodność.

Natomiast w przypadku Łotwy te kampanie często są prowadzone po rosyjsku. Nie ma potrzeby ich tłumaczyć. To w dużej mierze dlatego Rosja pozostaje największym „producentem” dezinformacji na Łotwie. Wynika to tak z bliskości geograficznej i kulturowej, jak i znajomości języka. Wiele osób korzysta z mediów społecznościowych, a dezinformacja losowo rozpowszechniana przez Rosję przez cały czas może docierać do Łotyszy, choćby skierowana bezpośrednio do odbiorców łotewskich.

Eksperci z innych krajów, które analizowaliśmy w tej serii podcastów, wskazywali również na aktorów wewnętrznych – takich jak krajowi politycy. A jak to wygląda na Łotwie?

I u nas są oczywiście politycy, którzy szerzą dezinformację. Ich intencje nie zawsze są jasne – nie zawsze wiadomo, czy to celowa dezinformacja, czy niezamierzona. Być może chodzi tylko o zwrócenie na siebie uwagi. W czerwcu czekają nas wybory samorządowe, więc może chodzić o polityczny zysk.

Co więcej, fałszywe informacje rozpowszechniają zwykle populiści. Wspomniany przeze mnie przekaz o Ukraińcach sprzedających samochody, które im podarowaliśmy, również wypromował polityk. Więc tak, fałszywe informacje rozpowszechniają choćby doświadczeni politycy. I mamy podmioty zajmujące się weryfikacją faktów, które walczą z szerzeniem takich informacji?

Jakie są Pani zdaniem cechy charakterystyczne krajobrazu dezinformacyjnego na Łotwie?

Aby dezinformacja była skuteczna, musi być dostosowana do odbiorców: musi czerpać z lokalnego kontekstu i wywoływać emocjonalne reakcje. Musi być kontekstowa. Na przykład na Łotwie 9 maja jest bardzo istotną datą. W Rosji ten dzień jest obchodzony jako Dzień Zwycięstwa, ale na Łotwie jest to rocznica ponownej okupacji. Jest więc to bardzo dzielący społeczeństwo temat.

Jego wykorzystywanie poprzez sianie strachu lub dezinformację twierdzącą, iż Łotwa fałszuje historię – jest bardzo powszechne. Podobne narracje obserwuje się na Litwie i w Estonii. A więc nie jest to coś unikalnego tylko dla Łotwy, ale na pewno coś specyficznego dla regionu. To wysoce emocjonalna, polaryzująca kwestia, którą wykorzystuje się do siania niezgody i krzewienia podziałów w społeczeństwie. Gdy pojawia się napięcie między różnymi grupami społecznymi, łatwiej jest je atakować. Zjednoczonym społeczeństwem trudniej manipulować.

Widzę, iż rosyjska dezinformacja często wykorzystuje tego rodzaju „zlokalizowane” narracje. Jeden z moich ulubionych przykładów – choć nie był on skierowany konkretnie do łotewskich odbiorców – pochodził z Czech. Tam zrobiło się głośno o portalu Voice of Europe.

Kiedy zapytałam ludzi, z czym kojarzy im się ta nazwa, natychmiast wspomnieli Voice of America – medium powszechnie znane jako źródło prawdziwych informacji. Voice of Europe brzmi więc wielu ludziom wiarygodnie. Kiedy Czechy zablokowały ten portal i przeniósł się on do Gruzji, zaczął szerzyć narrację, iż Europa nie jest demokratyczna – zachowuje się jak ZSRR.

To subtelne taktyki psychologiczne, wykorzystujące skojarzenia poznawcze i emocjonalne wyzwalacze, których ludzie mogą nie zauważać świadomie. Dezinformacja nie polega tylko na rozpowszechnianiu fałszywych faktów – chodzi o konstruowanie historii. Fałszywe informacje muszą pasować do większej narracji, aby wywrzeć jakiś wpływ.

Co więc robi się na Łotwie, by przeciwdziałać dezinformacji, i co jeszcze można zrobić?

Podejście Łotwy do dezinformacji ma charakter wieloaspektowy. Na przykład krajowy organ nadzorujący media zakazał retransmisji rosyjskich i białoruskich kanałów telewizyjnych, a także zablokował dostęp do różnych stron internetowych.

Do lipca ubiegłego roku zakazano emisji 142 kanałów telewizyjnych oraz około 200 domen. Ogranicza to narażenie na bezpośrednią propagandę. Oczywiście dezinformacja przez cały czas rozprzestrzenia się w mediach społecznościowych, ale mimo to widać pozytywny wpływ tych działań.

Rząd podejmuje także inne działania mające na celu przeciwdziałanie dezinformacji. Władze opracowały wspólne dla całego kraju ramy reagowania na zagrożenia informacyjne, w tym dezinformację. Utworzono również platformę, dzięki której obywatele mogą bezpośrednio zgłaszać przypadki dezinformacji oraz uzyskać dostęp do różnych materiałów, w tym treści edukacyjnych. Tworzone są też filmy edukacyjne, które są dostępne online.

W ubiegłym roku na Łotwie zakazano wykorzystywania deepfake’ów w kampaniach wyborczych, co pokazuje, iż kraj naprawdę nadąża za zmianami i gwałtownie adaptuje się do nowych zagrożeń informacyjnych. Na Łotwie działają także różne organizacje pozarządowe, które zajmują się edukacją medialną – a to przecież najważniejszy element budowania odporności społecznej na kampanie dezinformacyjne.

Ogólnie uważam, iż potrzebna jest kombinacja skutecznej instytucjonalnej komunikacji strategicznej, inicjatyw na rzecz edukacji medialnej oraz wsparcia dla mediów regionalnych. Badania pokazują, iż wielu ludzi ma większe zaufanie do mediów lokalnych niż ogólnokrajowych, ponieważ te poruszają bliskie im tematy i lepiej rozumieją swoją publiczność. Dlatego należy zwiększyć wsparcie dla mediów regionalnych.

Na ile wszystkie te działania są skuteczne przeciwko tak silnej i dobrze zorganizowanej dezinformacji?

Mam nadzieję, iż są skuteczne. Zawsze trudno jest zmierzyć realny wpływ kampanii dezinformacyjnych, a także na ile udaje się je zwalczać. Mam nadzieję, iż docieramy do ludzi.

Trzeba oczywiście skupiać się na tych osobach, którzy jeszcze się wahają. jeżeli ktoś już mocno wierzy w teorie spiskowe, to samo przedstawienie faktów raczej nie zadziała – taka osoba funkcjonuje w zupełnie innym paradygmacie, do którego fakty po prostu nie docierają.

Aby ludzie uwierzyli w prawdziwy przekaz, trzeba budować zaufanie – do mediów, instytucji, do samego państwa. A kampanie dezinformacyjne mają na celu to zaufanie podważyć. Starają się przedstawić nas jako niewiarygodnych, zmanipulowanych albo sterowanych przez zewnętrzne siły. Wszyscy mamy nadzieję, iż te działania przyniosą efekt – i iż inne kraje wezmą przykład z Łotwy.

Chcesz dowiedzieć się więcej o dezinformacji na Łotwie? Zapraszamy tutaj.

Idź do oryginalnego materiału