
Informacja o przejęciu polskiego startupu Neptune przez twórców ChatGPT zelektryzowała branżę. Z biznesowego punktu widzenia to wielki sukces założycieli. Ale patrząc na te krzyczące nagłówki wielu serwisów, ja nie podzielam tego zachwytu.
Czytając o przejęciu zauważyłem przede wszystkim słowo „sukces” odmieniany przez wszystkie przypadki. Jednak warto pamiętać o drugiej stronie tego medalu.
Dlaczego zatem nie podzielam zachwytu? Patrząc szerzej, polski sektor IT traci kolejną technologiczną perełkę, która zamiast rosnąć jako niezależny gracz, zostanie wchłonięta przez amerykańskiego giganta. Historia uczy, iż dla polskiego użytkownika rzadko kończy się to dobrze.
Ale zacznijmy najpierw od tego, co adekwatnie się wydarzyło. Otóż OpenAI, firma stojąca za rewolucją sztucznej inteligencji, ogłosiła zakup polskiej spółki Neptune, specjalizującej się w narzędziach do monitorowania treningu modeli AI (MLOps). Narzędzia stworzone przez zespół Piotra Niedźwiedzia posłużą teraz do szkolenia następców aktualnych modeli GPT.
Koniec dostępności, technologia znika za oceanem
Dla rynku kluczowa jest informacja, która w komunikacie o „sukcesie” zeszła na drugi plan: Neptune niedługo przestanie świadczyć usługi dla klientów zewnętrznych. Oznacza to, iż świetne narzędzie, z którego mogły korzystać firmy na całym świecie (w tym polskie software house’y), staje się ekskluzywną własnością OpenAI. Polska traci produkt, zyskując w zamian jedynie prestiżowy wpis w CV założycieli.
I żeby nie było, gratuluję Piotrowi Niedźwiedziowi i jego zespołowi, bo dostrzeżenie własnej pracy przez takiego giganta jak OpenAI i na dodatek – zmonetyzowanie tego „spojrzenia olbrzyma” to niewątpliwy sukces: biznesowy i jak sądzę, także osobisty. Niestety, dla naszego rynku IT i naszych zasobów niekoniecznie jest to dobra wiadomość. Tego uczy historia. Coś wam przypomnę.
Casus IVONY – bolesna lekcja od Amazona
Trudno w tym momencie nie przywołać historii z 2013 roku, kiedy to Amazon przejął gdańską firmę IVONA Software. Ich rewolucyjny syntezator mowy stał się głosem i sercem asystentki Alexa, wówczas nikomu niemal nie znanej, a dziś globalnie rozpoznawalnej sztucznej inteligencji. Wówczas też mówiono o „wielkim sukcesie polskiego IT”.
Rzeczywistość okazała się jednak gorzka. Mimo iż Alexa mówi głosem opartym na polskiej technologii, asystentka Amazona do dziś – po ponad dekadzie! – nie nauczyła się języka polskiego. Amazon wykorzystał polski talent do zbudowania globalnej przewagi, kompletnie ignorując rynek, z którego ten talent wyrósł. Przy czym nie zrozumcie tego źle. Ignorancja to nie wrogość. Alexa zignorowała Polskę, bo Amazon po prostu widział pieniądze gdzie indziej.
Czy historia się powtórzy?
Dziś sytuacja wygląda bliźniaczo. Jakub Pachocki, główny naukowiec OpenAI (również Polak), chwali technologię Neptune, zapowiadając jej integrację z systemami firmy z San Francisco. To wspaniałe wyróżnienie dla inżynierów, ale rodzi pytanie: czy Polska będzie jedynie dostarczycielem „półproduktów” i kadr dla Krzemowej Doliny, czy kiedykolwiek doczekamy się własnego jednorożca, który nie zostanie sprzedany przy pierwszej dużej ofercie?
Wiem, co w tym momencie wielu z Was myśli. „Przecież w takim kraju jak Polska niemożliwe jest zbudowanie globalnej potęgi, która nie musiałaby się kłaniać w pas Amerykanom, Chińczykom, czy innym molochom”. Takie myślenie to błąd, to hołdowanie kompleksom.
Chcę jednak wyjaśnić jeszcze jedną niezwykle istotną rzecz, bo możecie pomyśleć, iż uważam ruch Piotra Niedźwiedzkiego i jego ludzi za błąd. Nic bardziej mylnego. Fundamentalnym problemem polskiego rynku IT jest brak kapitału wzrostowego w Polsce, brak infrastruktury chmurowej na poziomie hyperscalerów, czy wreszcie brak realnych funduszy lokalnych na rozwój. Mówiąc wprost, nasz ekosystem jest płytki kapitałowo. I dopóki to się nie zmieni, to choćby gdyby Neptune nie zmieniło właściciela, firma i tak nie mogła urosnąć globalnie bez strategicznego nabywcy.
Jednak, czy to faktycznie niemożliwe w przypadku kraju o znacznie mniejszym potencjale niż USA czy Chiny? Oto przykłady z krajów, które mają potencjał ludnościowy znacznie mniejszy od Polski, a mimo to mają firmy, które są globalnym liderem. I nie, nie mówię tu o tajwańskim TSMC (choć to też świetny przykład, o którym jeszcze wspomnę).
Można być z małego kraju i być gigantem technologicznym
Pierwszy przykład jaki mi przychodzi do głowy to oczywiście Spotify. To szwedzka firma. Szwecja ma tylko 10 mln mieszkańców. Daniel Ek nie sprzedał firmy Google’owi ani Apple (choć były podchody). Zbudował globalnego giganta streamingu, który dyktuje warunki rynkowe i zmusza Apple do walki na innowacje, a nie tylko na przejęcia.
Kolejny mniej znany, ale w kontekście technologicznym (zwłaszcza tych najbardziej zaawansowanych technologii) chyba jeszcze ważniejszy i dający do myślenia przykład: holenderski ASML. Wiem, iż w mainstreamie nazwa tej firmy może kilka mówić, ale pozwólcie, iż krótko wam przybliżę znaczenie tego podmiotu w naszym coraz bardziej ucyfrowionym świecie.
ASML to najważniejsza firma technologiczna świata, o której przeciętny Kowalski nie słyszał. Holandia ma 18 mln mieszkańców (mniej więcej tyle co połowa Polski). ASML produkuje maszyny do litografii w ekstremalnym ultrafiolecie (EUV). Są monopolistą. Bez ich maszyn nie powstaną najnowsze procesory Apple, Nvidii, AMD, Qualcomma czy Intela. To Amerykanie i Chińczycy stoją w kolejce do Holendrów, a rząd USA musi prosić rząd Holandii o blokady eksportowe do Chin, bo to ASML rozdaje karty w krzemowym pokerze. Tak, widzę wasze miny jak to czytacie: Amerykanie proszą Holandię…
Teraz dodajmy jeszcze do tego wspomniane przeze mnie tajwańskie TSMC, które dziś odpowiada za produkcję ok. 90 proc. najbardziej zaawansowanych chipów świata. Wiecie z jakich maszyn litograficznych korzystają Tajwańczycy? Oczywiście holenderskiego ASML.
Jednak wracając do wydarzenia, które mnie natchnęło na te słowa, na ten moment bilans jest jasny: Piotr Niedźwiedź i inwestorzy (m.in. TDJ Pitango) odnieśli sukces finansowy. Polska branża technologiczna straciła jednak suwerenny podmiot, a polscy klienci – dostęp do technologii.
Dopóki polskie startupy będą kończyć jako „działy R&D” amerykańskich korporacji, dopóty nie zbudujemy nad Wisłą gospodarki opartej na wiedzy, a jedynie na jej eksporcie. Bez narodowej strategii na deep tech będziemy tylko sprzedawcą talentów.
Jeśli artykuł Neptune.ai – sukces założycieli, porażka systemu nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.








