Peryferia
Galeria Duża Scena UAP, ulica Wodna 24
wernisaż: 17.05.2025, godz. 18.00
17.05 – 01.06.2025
Barbara Stańko-Jurczyńska, Rafał Jakubowicz, Jerzy Norkowski, Marta Zgierska, Arek Pasożyt, Rafał Górczyński,Wojciech Dada, Radek Radar Włodarski, Aleksandra Kosior, Dorota Jonkajtis, Sebastian Trzoska, Krzysztof Balcerowiak, Marcin Gorgolewski
Peryferia a może Czego szuka-my na obrzeżach obrazowania i nazywania?
W istnieniu poetyckiego słowa i dzieła sztuki zawiera się wypowiedź, która ma charakter samoistny – i takjak zdanie samoistne wymaga dialektycznego przedstawienia – tak dzieło sztuki wymaga interpretacji, jakkolwiek żadna interpretacja nie może go w pełni wyczerpać.
Hans Georg-Gadamer, Język i rozumienie
Marko Polo opisuje most, kamień po kamieniu.
- Ale który kamień wspiera most?
- Most nie wspiera się na tym czy innym kamieniu — odpowiada Marko — ale na utworzonej przez nie linii łuku.
Kubłaj–chan trwa w milczeniu, medytując. Potem dorzuca:
- Czemu mówisz mi o kamieniach? Obchodzi mnie tylko łuk.
- Bez kamieni nie ma łuku.
Italo Calvino, Niewidzialne miasta
Świat jest rodziną relacji – całością, której doświadczamy jako szczególnego fenomenu – czułości przedmiotów względem innych przedmiotów.Często domagamy się odpowiedzi na pytanie o naturę samych przedmiotów; na czym polega ewentualna pełnia ich bycia z pominięciem człowieka? Tak naprawdę są one jedyną dostępną rzeczą, która buduje tylkowyobrażenie naszego świata. Przedmioty żyją obok nas. Na marginesach, na obrzeżach naszego codziennego funkcjonowania. Wręcz wypełniają te przestrzenie i ani odrobinę nie zabiegają o naszą uwagę. To my prowokujemy sytuacje, gdzie konkretne przedmioty kosztem innych, zawołały do nas i zbudowały z nami relację. Narzucamy im naszą wolę, by stały się częścią ustalonej i nazwanej rzeczywistości. To, co nas interesuje, to powierzchowne podobieństwo tych uprzywilejowanych przedmiotów względem naszych egoistycznych potrzeb i naturalnych instynktów, gdzie jednocześnie spychamy na bok wszystko to, czego nie widzimy, nie chcemy zobaczyć lub pomimo naszych usilnych starań mimowolnie umyka nam z pola widzenia.W ten sposób pojawia się sztywno wytyczona granica dzieląca rzeczy od rzeczy – punkt, z którego nie ma już odwrotu. No chyba, iż faktycznie szukamy tego, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć; poruszamy się wkierunku tego, co wydarza się niezależnie od nas, ale też dowcip polega na tym, iż dzieje się to z nami i dla nas. I nie stawiamy pytań z wykalkulowaną tezą, bo te najczęściej maja nas utwierdzić w złudnym przekonaniu o słuszności naszych sądów i opinii. Być może jest to jedna z najtrudniejszych prac do wykonania: obserwacja przedmiotów takimi jakie są (wraz z tym z czym do nas przychodzą).
To z czym mamy do czynienia jest tak na dobrą sprawę aktywną projekcją rzeczywistości – niezależnie od tego czy nazwiemy to cieniem jaskini Platona, buddyjską mayą (sanskr. iluzja, złudzenie) lub wyprodukowanym przez nasze zmysły biologiczno-ewolucyjnym deepfake’iem, który balansuje na stykutego co rozpoznajemy a czego nie znamy. Dobrej formy nie widać [a]
podobieństwo jest wstępnym warunkiem dostrzeżenia różnicy.1 Wyłaniające się z tego pytanie brzmi: czy chcemy to zobaczyć?
Załóżmy więc pewien eksperyment myślowy: o ile coś przykuje już naszą uwagę (albo my przykujemy uwagę czegoś) i nadamy temu pewne znaczenie i konkretną wartość z tego tytułu, to czy ta rzecz jest bardziej prawdziwa od innych?
Nasz problem polega na tym, iż potęga myśli umożliwia nam konstruowanie symboli rzeczy, które są różne od samych rzeczy. Zdolność ta obejmuje również tworzenie symboli, pewnych wyobrażeńnas samych, nami nie będących. Ponieważ takie wyobrażenie znacznie łatwiej ogarnąć niż rzeczywistość, a symbol trwa znacznie dłużej od faktu, uczymy się identyfikować siebie z wyobrażeniami nas samych. Stąd owo subiektywne odczucie „mnie”, który „ma” umysł, owo odczucie zamkniętego w sobie podmiotu, któremu – wbrew jego woli – dane są doświadczenia.2
Przedmioty spoglądają na nas z ukrycia. Nie oceniają ducha naszych czasów, wszędobylskiego zeitgeistu, którego ciężar sukcesywnie budujemy dzień po dniu wrzucając mimochodem swój kamyczek do jego(naszego) ogródka. Nie czujemy na plecach ich spojrzenia, ale cierpliwie i spokojnie podpatrują, jak staramy się nawigować naszą codziennością.
Tytułowe pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Tak adekwatnie, to w ogóle nie ma na nie odpowiedzi, o ile oczekujemy jakiegoś wymiernego efektu czy namacalnych dowodów. Z bardzo prostego powodu: twórcze działanie jest działaniem w stronę tego, czego nie da się przewidzieć lub zaplanować. Możemy tylko liczyć na to, iż to co spostrzegliśmy i wyobrażenie, które w konsekwencji z tego postrzeżenia do nas przyszło, zamieni się na obraz (w najszerszym tego słowa znaczeniu). Bardziej obraz ruchu czy wektorów jakie wyznaczają poszczególne sensy i przedmioty niż konkretne reprezentacje czy wizerunki konkretnych rzeczy.3
Nie jesteśmy w stanie dojrzeć pełnego obrazu. Mamy tylko fragmenty – czułe drobiny znaczące – i mimo iż możemy je wrzucić do zbioru pt. „całość”, to jednak całość to coś więcej niż pojedyncze elementy, które ten zbiór-most budują.
Sebastian Trzoska
1 R. Arnheim, Sztuka i percepcja wzrokowa. Psychologia twórczego oka, przeł. J. Mach, Łódź, 2022
2 A. W. Watts, Droga Zen, przeł. S. Musielak, Poznań 2020
3 Postrzeżenie i wyobrażenie przedmiotu nie dąży do rozwiązania problemu przedstawienia przedmiotu (jego wizerunku), ale do zawiązania obrazu jako okolicznościowej całości.
