PREMIUMZielony Ład: Idealny temat dla fake newsów [WYWIAD]

euractiv.pl 2 dni temu

„Komisja Europejska coraz częściej sięga po memy i inne nowe formy przekazu – pytanie tylko, czy to wystarczy, by konkurować z najbardziej krzykliwymi przekazami”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Jakub Szymik, założyciel CEE Digital Democracy Watch.

Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl: Chciałabym odnieść się do niedawno zakończonej prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej, a także do wcześniejszych wyborów prezydenckich. Jak wyglądała sytuacja po stronie narracji dezinformacyjnych, twórców dezinformacji, a także działań podejmowanych w celu jej zwalczania? Mam tu na myśli szczególnie wypowiedzi i działania przedstawicieli Polski odpowiedzialnych za prezydencję.

Jakub Szymik: Jeśli chodzi o odbiór polskiej prezydencji przez opinię publiczną, to nie wzbudzała ona zbyt wielu emocji – była raczej postrzegana jako proces techniczny. Natomiast kampania prezydencka, o której wspomniałaś, rzeczywiście pełna była tematów unijnych. W sieci należały one do najczęściej poruszanych wątków.

Dominowały przede wszystkim kwestie związane z Zielonym Ładem oraz z polityką migracyjną UE. To właśnie te dwa tematy zdominowały dyskusję na temat wpływu Unii Europejskiej na Polskę.

Jeśli zaś chodzi o drugą część pytania, czyli w jaki sposób Polska, poprzez swoją prezydencję, wspierała walkę z dezinformacją – to rzeczywiście, na poziomie deklaracji, temat bezpieczeństwa informacyjnego wskazywano jako jeden z filarów tej prezydencji.

Kiedy jednak spojrzymy na konkretne działania w obszarze cyfrowym, to dominowały kwestie techniczne związane z cyberbezpieczeństwem – na przykład dokończenie prac nad regulacjami i dyrektywami dotyczącymi bezpieczeństwa cyfrowego. Dużo uwagi poświęcono też uproszczeniom dotyczącym ochrony danych osobowych oraz rozwijającej się sieci regulacyjnej związanej ze sztuczną inteligencją.

Tematy stricte związane z dezinformacją – takie jak moderacja treści czy zarządzanie informacją – nie znalazły się na szczycie cyfrowej agendy polskiej prezydencji.

Jednym z nielicznych wyjątków był wątek wzmacniania współpracy wewnątrz Unii Europejskiej w zakresie polityk cyfrowych, szczególnie w kontekście wspólnej komunikacji zewnętrznej. Chodziło tu m.in. o lepsze skoordynowanie działań państw członkowskich w zakresie polityki informacyjnej i bezpieczeństwa informacyjnego.

Jak ma się cyberbezpieczeństwo do dezinformacji w przestrzeni cyfrowej? I jak oceniasz skuteczność wzmacniania współpracy między państwami członkowskimi UE w tym zakresie?

Jeśli chodzi o cyberbezpieczeństwo – tematy podejmowane podczas polskiej prezydencji dotyczyły głównie aspektów technicznych, takich jak odporność na ataki czy ochrona infrastruktury. Ale oczywiście dezinformacja również bywa postrzegana jako zagrożenie dla bezpieczeństwa – zwłaszcza w kontekście Europejskiej Tarczy Demokracji.

Na razie przyjęto ogólne ramy, ale wiadomo już, iż najważniejsze będą dwa obszary: ochrona integralności wyborów w państwach członkowskich oraz przeciwdziałanie tzw. foreign information manipulation and interference (FIMI), czyli zewnętrznej ingerencji informacyjnej w przestrzeń europejską.

Jeśli chodzi o współpracę między państwami członkowskimi – tutaj Polska miała pewne trudności. Komisja Europejska wszczęła przeciwko Polsce postępowanie za niewdrożenie przepisów Aktu o Usługach Cyfrowych (DSA). Chodziło konkretnie o niepowołanie krajowego koordynatora ds. DSA.

Czyli brakowało formalnego organu odpowiedzialnego za wdrażanie tych przepisów w Polsce?

Dokładnie tak. Ostatecznie taki koordynator został powołany, ale bez odpowiedniej ustawy i bez jasno określonych kompetencji dla Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który miałby pełnić tę rolę. przez cały czas czekamy na ustawę, która ten stan uporządkuje.

Z powodu tego opóźnienia Polska nie mogła w pełni uczestniczyć w działaniach takich jak np. „stress testy” bezpieczeństwa kampanii wyborczych, organizowane przez Komisję Europejską w krajach posiadających koordynatora DSA. W efekcie Polska opierała się wyłącznie na bezpośrednim stosowaniu unijnych przepisów, bez krajowego organu wspierającego.

Dlatego mimo postępującej współpracy międzynarodowej, Polska ma wciąż sporo do nadrobienia – szczególnie w kontekście tego kluczowego aktu prawnego.

Czy masz przypuszczenia, dlaczego Polska nie powołała wcześniej krajowego koordynatora ds. usług cyfrowych? Czy chodziło o względy polityczne, np. obawy przed reakcją prawicy?

Myślę, iż to jeden z ważniejszych powodów. Projekt ustawy przygotowany przez Ministerstwo Cyfryzacji skrytykowały m.in. Fundacja Panoptykon i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Organizacje te obawiały się, iż proponowane mechanizmy usuwania treści mogą zagrażać wolności słowa i prowadzić do upolitycznienia procesu.

Po dużym zamieszaniu politycznym projekt wycofano i w tej chwili trwa jego ponowne opracowanie. Ministerstwo zapowiedziało nową wersję ustawy, ale jeszcze jej nie przedstawiono.

Dodatkowo głos prawicy – zarówno polityków, jak i mediów – jest bardzo wyraźnie przeciwko jakimkolwiek unijnym regulacjom dotyczącym sfery cyfrowej. Jej przekaz bywa wzmacniany również przez amerykańskich polityków czy postaci medialne.

W raporcie Protecting Digital Civic Space in the EU wasza fundacja podkreśla, iż większość prób manipulacji wyborczych w Europie Środkowo-Wschodniej jest powiązana z rosyjską wojną hybrydową. Jakie realne wsparcie w walce z tymi zagrożeniami — właśnie w kontekście dezinformacji — dają w tej chwili polskie regulacje krajowe oraz działania podejmowane przez instytucje publiczne? Czy możesz wskazać jakieś skuteczne przykłady takich działań albo przeciwnie — ewidentne luki, które mogą być wykorzystywane, na przykład przez Rosję?

Na przykładzie ostatniej kampanii prezydenckiej w Polsce można wspomnieć o uruchomieniu programu „Parasol wyborczy”, którego celem było wzmocnienie cyberbezpieczeństwa. W jego ramach faktycznie podjęto pewne działania — działał m.in. NASK, który organizował spotkania dla organizacji pozarządowych i influencerów, a także uruchomiono stronę „Zgłoś dezinformację”. O ile pamiętam, zgłoszono tam kilkanaście tysięcy treści potencjalnie dezinformujących.

Trzeba jednak zaznaczyć, iż wiele z tych działań odbywało się wewnątrz struktur rządowych, bez szerszego wglądu ze strony społeczeństwa obywatelskiego. W porównaniu do innych państw europejskich, dostęp do informacji o tych działaniach był dość ograniczony.

Dobrymi praktykami — które warto byłoby wdrożyć również w Polsce — są m.in. bardziej aktywna rola organizatora wyborów, czyli Państwowej Komisji Wyborczej, w zakresie monitorowania wydatków na kampanię czy wczesnego reagowania na naruszenia. najważniejsze będą też nowe regulacje unijne, np. rozporządzenie o przejrzystości reklamy politycznej, które zacznie obowiązywać od października. realizowane są właśnie prace nad jednolitym systemem oznaczania tego typu treści w sieci, a także w mediach drukowanych.

Oczywiście choćby najlepsze regulacje podnoszą głównie standard działania dla tzw. „dobrych aktorów” — organizacji pozarządowych czy partii politycznych działających zgodnie z prawem. przez cały czas jednak pozostaje sporo luk, które mogą wykorzystywać aktorzy dezinformacyjni. Przykładem mogą być nieuregulowane działania influencerów, generowanie treści przez sztuczną inteligencję czy podszywanie się pod instytucje — tutaj mechanizmy weryfikacyjne na platformach społecznościowych wciąż bywają niewystarczające.

Wiele z tych taktyk jesteśmy w stanie zauważyć dopiero z opóźnieniem — często dopiero po zakończeniu kampanii. Dlatego tak ważne jest, by instytucje działały proaktywnie, apolitycznie i w sposób skoordynowany.

Wspominałeś wcześniej, iż najbardziej angażującymi tematami dezinformacyjnymi były Zielony Ład i polityka migracyjna UE. Dlaczego właśnie te dwa tematy są tak silnie eksploatowane przez twórców dezinformacji ?

Tak, to były zdecydowanie dwa najczęściej pojawiające się wątki. My w fundacji prowadziliśmy szeroki monitoring sieci w czasie kampanii — analizowaliśmy choćby 40 tysięcy postów miesięcznie publikowanych przez polityków, kandydatów, partie i inne konta polityczne. Właśnie Zielony Ład i migracja były tematami, które wywoływały największe emocje i najwięcej zaangażowania.

W przypadku migracji łatwo jest odwołać się do emocji związanych z tożsamością narodową czy religijną — to prosty sposób na polaryzowanie społeczeństwa. Zielony Ład z kolei dotyczy bardzo przyziemnych kwestii związanych z kosztami życia. Można go łatwo przedstawić jako coś narzucanego z góry, nieprzystającego do lokalnych realiów. Co ważne, to bardzo złożona polityka — pełna technicznych niuansów — a przez to bardzo podatna na uproszczenia i karykaturalne interpretacje.

Widzimy, iż niektóre konta — np. europosłów takich jak Dominik Tarczyński czy Ewa Zajączkowska-Hernik — bardzo aktywnie kreują przekaz wokół Zielonego Ładu w sposób emocjonalny, nierzadko zmanipulowany. Ich przekaz łatwo rozchodzi się w sieci, bo instytucje unijne nie mają równie skutecznych narzędzi komunikacyjnych. Zamiast tego często publikują technokratyczne i chłodne w tonie informacje, które nie budzą większych emocji.

Czyli nie zawsze to rosyjskie czy białoruskie kanały są pierwsze. Może to lokalni politycy najpierw tworzą skuteczne — niestety często dezinformujące — narracje, a dopiero potem są one podchwytywane przez aktorów zewnętrznych. Czy może jest odwrotnie?

Myślę, iż mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym. Zewnętrzni aktorzy, tacy jak Rosja, bardzo często nie tworzą własnych narracji od podstaw, tylko obserwują, co już polaryzuje opinię publiczną w danym kraju, i wzmacniają te przekazy. Zamiast narzucać coś nowego, amplifikują istniejące podziały.

Dobrym przykładem może być sytuacja z TikToka w ostatnim tygodniu kampanii: mało znany poseł prawicy wrzucił nagranie z europosłem Grzegorzem Braunem, który zrywa unijną flagę. Filmik ten zdobył ponad 2,5 miliona wyświetleń, mimo iż wcześniejsze materiały tego posła miały po kilka tysięcy odsłon. Taki skok zasięgów może sugerować sztuczne promowanie treści — być może przez zewnętrzne mechanizmy wpływu.

To oczywiście tylko anegdotyczny przykład, ale tego typu rozproszonych punktów, przez które są wzmacniane narracje dezinformacyjne, jest w sieci znacznie więcej.

Na koniec wróćmy jeszcze na chwilę do Zielonego Ładu. Czemu akurat ta polityka — mimo iż ma przecież wiele pozytywnych celów — jest tak podatna na dezinformację i tak łatwo ją zdyskredytować?

Zielony Ład jest dobrym celem dla dezinformacji, bo dotyka kwestii bardzo bliskich codziennemu życiu: kosztów ogrzewania, transportu, rolnictwa. Łatwo to wszystko uprościć i przedstawić jako kolejny unijny „nakaz” zwiększający koszty życia zwykłego obywatela, podczas gdy inne kraje rzekomo nie robią nic.

Instytucje unijne komunikują te tematy w sposób techniczny, czasem zbyt suchy. W tym samym czasie prawicowi politycy — również ci w Parlamencie Europejskim — operują obrazowymi metaforami, emocjami, wiralowymi przemówieniami. I to niestety działa. Zielony Ład przegrywa komunikacyjnie nie dlatego, iż jest zły — tylko dlatego, iż nie ma wystarczająco skutecznych „ambasadorów” po swojej stronie.

Czy w takim razie Unia Europejska ma jak się bronić? Mamy regulacje, które wymieniłeś — ale czy są inne sposoby, poza politykami, którzy powinni lepiej komunikować?

To, co moim zdaniem kuleje, to właśnie komunikacja. Mamy tu pewien paradoks: z jednej strony instytucje unijne tworzą regulacje, które mają ograniczać nielegalną czy szkodliwą komunikację w sieci, a z drugiej — same nie potrafią skutecznie się komunikować.

Widać już jednak pewne zmiany — Komisja Europejska coraz częściej sięga po memy, skróty myślowe, nowe formy przekazu. Pytanie tylko, czy to wystarczy, by konkurować z tymi najbardziej krzykliwymi, polaryzującymi przekazami.

Moim zdaniem dużą rolę mogliby też odegrać influencerzy, eksperci, czy organizacje obywatelskie. Ale to politycy powinni świecić przykładem, bo to ich podstawowy obowiązek — informować obywateli w sposób zrozumiały, uczciwy i odpowiedzialny. Szkoda, iż zbyt często zaniedbują ten obowiązek.

Artykuł <span style="
display: inline-block;
background-color: #FFC708;
color: black;
font-size: 0.75em;
padding: 0.15em 0.5em;
border-radius: 9999px;
margin-right: 0.4em;
vertical-align: middle;
">PREMIUM</span>Zielony Ład: Idealny temat dla fake newsów [WYWIAD] pochodzi z serwisu EURACTIV.pl.

Idź do oryginalnego materiału