Super Engine Turbo GT SPEC wyszło spod rąk jednej osoby, jest nią Josep Monzois Hernandez. Za wydane tak małego tytułu odpowiada eastasiasoft. Czy tak mała produkcja może sprawić frajdę?
Główne menu jest niezwykle proste w obsłudze i nie znajdziemy tu mnogości możliwości. To dobrze, bo od razu można przejść do ścigania się ze sztuczną inteligencją. Sterowanie nie jest wyjaśnione, ale przyciski kierunkowe/drążek analogowy odpowiadają za skręcanie, R2 za gaz, a L2 to hamulec. Auta łatwo wprowadzić w kontrolowany poślizg i tak w większości przypadków należy pokonywać zakręty.
Dziwnym zabiegiem jest użycie trójkąta, sprawia, iż koła odpadają od auta i to wszystko. Być może miał to być hamulec ręczny, twórca mógł go przypisać w lepszy sposób i do innego przycisku (zazwyczaj to kółko).




L1 zmienia kamerę (są 3), więc gracz może ją dowolnie zmieniać. Pozostałem przy domyślnej, bo na niej grało mi się najlepiej. Sztuczna inteligencja przeciwników prawie nie istnieje, jadą w takich samych odstępach, często zaraz obok siebie, choćby gdy jadą zderzak w zderzak. W takiej sytuacji ciężko mówić o wyzwaniu, choć drobne błędy mogą przekreślić szansę na wygraną.
Nie da się uszkodzić własnego auta lub przeciwników po uderzeniu. Samochody są do siebie przyklejone, dopiero po zahamowaniu, można jechać w należyty sposób.
Ten brak dynamiki i ambicji został przeniesiony do „trybu kariery”. Do pokonania mamy cztery klasy wyścigowe, każda składa się z ośmiu wyścigów. Wystarczy wygrać trzy wyścigi, aby wziąć udział w kolejnej, nie ma punktacji i niczego podobnego do turnieju wyścigowego. Każda przejażdżka zaczyna się tak samo, startujemy z ostatniego miejsca i trzeba piąć się w górę.
Łatwo dostrzec, iż auta przypominają WRC lub RallyCross. Trasy już niekoniecznie, wszystkie realizowane są na asfalcie, a jedyną zmianą jest wszystko, co otacza trasę. Szkoda, bo wyścigi mogłyby być bardziej zróżnicowane i to samo tyczy się torów. Nazwy torów nie mają z nimi nic wspólnego. Desert Blaze to trasa ze śniegiem, a nie na pustyni. Po tym widać, iż autor nie wziął tego pod uwagę, wymyślił nazwy tras i to wszystko…
Nie mam na celu urazić twórcy, bo sam nie potrafię napisać gry. Nie zmienia to jednak faktu, iż została napisana na kolanie. Tylko po to, żeby ją wydać. Myślałem, iż Garaż wniesie więcej głębi i się myliłem. Wybór aut ogranicza się do tych samych, a jedyną różnicą jest ich kolor. Nie można nic zmienić lub zmodyfikować.
Ukończenie tytułu zajmuje niespełna godzinę, w tym czasie można też zdobyć łatwą platynę. Nie zauważyłem różnic w klasach wyścigowych, bo poziom trudności nie wzrósł choćby na chwilę.
Tytułowi i twórcy zabrakło ambicji. Zdaje sobie sprawę z tego, iż gra miała być prosta. Szkoda, iż nie dodano trybu dla wielu graczy, w trakcie domówki można byłoby zagrać ze znajomymi. Wyścig z czasem też przedłużyłby czas z grą. Nie ma tego w Super Engine GT i to największa bolączka produkcji.