"Pogarda dla wolności prasy: amerykańscy urzędnicy zabraniają Tuckerowi Carlsonowi przeprowadzenia wywiadu z Putinem"

grazynarebeca.blogspot.com 1 rok temu

AUTOR: TYLER DURDEN

CZWARTEK, PAŹ 05, 2023 - 04:20 AM

Autor: Ted Galen Carpenter via AntiWar.com,

Tucker Carlson donosi, iż rząd USA uniemożliwił mu przeprowadzenie wywiadu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Carlson powiedział szwajcarskiemu magazynowi Die Weltwoche, iż próbował zorganizować wywiad z Putinem, ale amerykańscy urzędnicy go zablokowali.

"Próbowałem przeprowadzić wywiad z Władimirem Putinem, ale rząd USA uniemożliwił mi to. Pomyśl o [implikacjach]", powiedział Carlson gazecie 24 września. Co gorsza, według Carlsona, nikt w amerykańskich mediach nie popierał jego prawa jako dziennikarza do relacjonowania poglądów rosyjskiego przywódcy na konflikt na Ukrainie.

Taki obstrukcjonizm odzwierciedla rosnącą pogardę ze strony urzędników w Stanach Zjednoczonych i innych rzekomo liberalnych krajach demokratycznych dla wolności prasy. To tylko najnowszy epizod w wydłużającej się paradzie ograniczeń, od małostkowych po naprawdę alarmujące. Priorytetowymi celami są krytycy, którzy ośmielają się potępiać, a choćby kwestionować relacje zachodnich przywódców dotyczące kluczowych celów polityki zagranicznej

Rządy Unii Europejskiej były jeszcze bardziej bezczelne niż Waszyngton w swoich wysiłkach utrudniania krytykom. Zaledwie kilka dni po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. UE zakazała działalności dwóch najważniejszych rosyjskich mediów, RT i Sputnika. Oficjalnym uzasadnieniem było to, iż organizacje te były kontrolowane przez Kreml i rozpowszechniały "dezinformację" dotyczącą wojny na Ukrainie. Unijni urzędnicy nakazali choćby usunięcie materiałów RT i Sputnika z wyszukiwarek.

Ponad 300 milionów mieszkańców państw UE zostało w ten sposób pozbawionych dostępu do poglądów Rosji na temat wojny lub jej przyczyn. Z kolei władze UE nie nałożyły najmniejszych ograniczeń na tsunami propagandy wychodzącej z Kijowa w związku z wojną. Taka rażąca nierównowaga była przejrzystą próbą manipulowania opinią publiczną w ważnej kwestii międzynarodowej.

Amerykańscy urzędnicy byli nieco bardziej subtelni w swoich wysiłkach tłumienia odmiennych poglądów, zwłaszcza na temat Rosji, ale byli wystarczająco źli. FBI, CIA i inne agencje zaangażowały się w atak na dwa fronty na wolność prasy. Jedną z metod jest naśladowanie UE i podejmowanie bezpośrednich działań przeciwko alternatywnym serwisom informacyjnym i innym dysydentom. Inną strategią, która stała się coraz bardziej wszechobecna w ciągu ostatniej dekady, jest wywieranie presji lub zmowa z platformami mediów społecznościowych w celu nękania, marginalizowania lub eliminowania źródeł, których Waszyngton nie lubi. Taka cenzura przez pełnomocnika jest zarówno podstępna, jak i niebezpieczna.

FBI zrobiło duży krok w kierunku wdrożenia pierwszego podejścia w październiku 2017 r. Szefowie FBI utworzyli nową grupę zadaniową ds. Zagranicznych wpływów (FITF) w Wydziale Kontrwywiadu biura. FBI uznało następnie wszelkie wysiłki państw wyznaczonych przez Departament Obrony za głównych przeciwników (Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna) mające na celu wpłynięcie na amerykańską opinię publiczną jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA. Cele represji nie ograniczały się do publikacji i mediów, które bezsprzecznie znajdowały się pod kontrolą jednego z tych wrogich mocarstw.

Jednak cenzura przez pełnomocnika stała się zdecydowanie preferowaną metodą państwa bezpieczeństwa narodowego USA. Amerykański aparat bezpieczeństwa narodowego choćby aktywnie wspierał ukraiński reżim Wołodyma Zełenskiego w podważaniu konstytucyjnych praw Amerykanów. CNN odnotowało niepokojące rewelacje w raporcie Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów z lipca 2023 r. "Komitet twierdzi, iż SBU [najwyższa agencja bezpieczeństwa Ukrainy] wysłała FBI listy kont mediów społecznościowych, które rzekomo "rozpowszechniały rosyjską dezinformację", a następnie FBI "rutynowo przekazywało te listy odpowiednim platformom mediów społecznościowych, które rozpowszechniały informacje wewnętrznie wśród swoich pracowników odpowiedzialnych za moderację treści i egzekwowanie".

Innymi słowy, FBI służyło jako chętny kanał i pośrednik dla zagranicznych wysiłków cenzury Kijowa. Co więcej, amerykańscy urzędnicy nie podjęli choćby minimalnego wysiłku, aby zweryfikować zarzuty Kijowa, zanim wywarli presję na firmy mediów społecznościowych, aby zamknęły konta atakowanych organizacji i osób.

Rewelacje z tak zwanych plików Twittera potwierdzają zakres takiej ideologicznej zmowy między agencjami federalnymi a firmami mediów społecznościowych. Wśród innych niezdrowych aspektów było to, iż FBI zapłaciło Twitterowi 3,4 miliona dolarów. W tak zwanym sprawdzeniu faktów USA Today przyznało, iż "FBI oznaczyło konta na Twitterze, które według agencji naruszały warunki korzystania z Twittera. Po drugie, inny dokument pokazuje, iż FBI zapłaciło Twitterowi 3,4 miliona dolarów za przetwarzanie przez Twittera wniosków o informacje, które FBI złożyło za pośrednictwem ustawy o przechowywanej komunikacji. Jednak "weryfikator faktów" Molly Stelino doszedł do wniosku, iż FBI nie używało Twittera do celów cenzury, twierdząc, iż "3,4 miliona dolarów nie jest związane z kontami flagującymi FBI". Taki argument zasługuje na nagrodę za łatwowierność.

Zakres rządowej kampanii zmowy był jeszcze bardziej widoczny, ponieważ Yoel Roth, dyrektor Twittera odpowiedzialny za moderację treści i członkowie jego personelu, spotykali się co tydzień z FBI, Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Biurem Dyrektora Wywiadu Narodowego. Można się założyć, iż spotkania te nie miały na celu omawiania pogody. Takie spotkania rzucają również jeszcze więcej wątpliwości na rzekomo łagodny charakter płatności FBI w wysokości 3,4 miliona dolarów na rzecz Twittera za przetwarzanie "wniosków o informacje". Jednak choćby Roth najwyraźniej wzbraniał się przed niektórymi z bardziej dalekosiężnych żądań FBI. Roth twierdził, iż lista domniemanych rosyjskich przestępców dezinformacyjnych zawierała nawet "kilka kont amerykańskich i kanadyjskich dziennikarzy (np. Aarona Mate'a [Grayzone]" i powiedział, iż Twitter skupi się na łamaniu zasad i nieautentycznym zachowaniu (tj. botach)".

Jedna interakcja między FBI a Facebookiem była równie alarmująca, jak zmowa z Twitterem. FBI pracowało nad zdyskredytowaniem hitu New York Post na laptopie Huntera Bidena. Prezes Facebooka Mark Zuckerberg poinformował później, iż urzędnicy FBI zwrócili się do niego z ostrzeżeniem, iż Rosja prowadzi skoordynowaną kampanię dezinformacyjną podczas cyklu wyborczego w USA w 2020 r., Podobnie jak Kreml w 2016 r. Trudno było przeoczyć sugestię rządu, iż laptop prawdopodobnie był częścią najnowszej dezinformacji i iż Facebook powinien usuwać posty lub algorytmicznie dławić konta, twierdząc, iż rewelacje zawarte w plikach są prawdziwe. Jednak ani wtedy, ani później nie było dowodów na to, iż laptop zawierał rosyjską dezinformację. Zarzut ten jeszcze bardziej zatruł jednak stosunki z Rosją, a także stłumił debatę na temat kluczowej kwestii.

W orzeczeniu z początku września 2023 r. Piąty Okręgowy Sąd Apelacyjny uznał, iż spotkania administracji Bidena z firmami mediów społecznościowych naruszyły Pierwszą Poprawkę. Jest to zachęcający postęp w walce z cenzurą przez pełnomocników, ale jest mało prawdopodobne, aby agencje w aparacie bezpieczeństwa narodowego porzuciły wysiłki na rzecz ograniczenia sprzeciwu, zwłaszcza w kontrowersyjnych kwestiach związanych z rolą Waszyngtonu w świecie. Wolność prasy jest wyraźnie oblężona choćby w rzekomo liberalnych, demokratycznych krajach.




Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/
Idź do oryginalnego materiału