W ramach Strajku Kobiet: 5 mitów na temat aborcji

namiekko.pl 8 lat temu

3 października, dzień Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, to zarazem mój pierwszy dzień w nowej pracy. Strajk popieram całym sercem, ale zamierzam stawić się w pracy, bo nie zapracowałam jeszcze na takie zaufanie moich szefów. Próbowałam podpytać dział HR o plany związane ze strajkiem, założywszy (po seksistowsku), iż będzie to najbardziej sfeminizowana sekcja firmy. Niestety, HR-y będą tego dnia w zagranicznej delegacji… Być może uda mi się dotrzeć na Plac Mickiewicza w ramach przedłużonej przerwy.

Postanowiłam dołączyć do akcji poprzez, prywatnego w końcu, bloga. Ktoś go przecież (jeszcze) czyta. Dla osób, które nie rozumieją, dlaczego wredne baby nie zgadzają się na proponowane zmiany w prawie, omawiam tu pięć mitów na temat aborcji, z którymi spotykam się najczęściej. Początkowo wybrałam siedem, ale odrzuciłam dwa związane głównie z religią i polityką, bo o fakty tu chodzi, a nie o wiarę i jątrzenie.

1. Istnieją zwolennicy aborcji

To największa bzdura i potężna manipulacja. Kobiety, które w poniedziałek protestują, nie są zwolenniczkami aborcji. Nikt nie jest zwolennikiem aborcji, tak samo jak, przy zachowaniu proporcji, nikt nie jest zwolennikiem amputacji. Żadna kobieta nie zachodzi w ciążę po to, żeby zrobić sobie aborcję. Żaden lekarz nie studiuje medycyny ciesząc się, iż będzie usuwał płody albo odpiłowywał ludziom nogi. A jednak są okoliczności, w których taki zabieg jest po prostu najlepszym, jeżeli nie jedynym możliwym wyjściem.

Jak większość moich koleżanek i kolegów, jestem zwolenniczką prawa do aborcji, prawa wyboru. Jak większość moich koleżanek i kolegów, mam nadzieję, iż nigdy nie stanę wobec tego wyboru i nie będę z tego prawa korzystać.

Autor: Tomek Pastuszka

2. Z każdego zarodka powstaje dziecko

Nie, nie i jeszcze raz nie. Po pierwsze, według badań, choćby 50% ciąż kończy się poronieniem, z czego większość (80%) ma miejsce w pierwszym trymestrze – nierzadko zanim kobieta zorientuje się, iż w ogóle jest w ciąży.

Po drugie, zarodki potrafią rozwinąć się w twory niemające zbyt wiele wspólnego z człowiekiem w znanej nam postaci. Z zarodka może na przykład powstać zaśniad groniasty, pięknie opisany na blogu Patolodzy na klatce. Chciałam wrzucić bardzo wymowne zdjęcie takiego “dziecka”, ale widok nie dla wszystkich byłby znośny (a przecież niektórym rośnie to w środku!), dlatego zostawiam tylko link. Przygoda z zaśniadem może kończyć się choćby chemioterapią.

3. Na miejscu ciężarnej, każdy poświęciłby życie dla (minimalnej szansy) uratowania innego

Z reguły nie wrzucam wszystkich mężczyzn do jednego worka, ale tutaj trzeba. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, ale do tej pory żaden mężczyzna nie znalazł się jeszcze w sytuacji, w której perspektywa kontynuacji ciąży wiązałaby się z ryzykiem jego śmierci. Z tego powodu uważam za niedopuszczalne, żeby prawem aborcyjnym zajmowali się głównie mężczyźni. Być może część z nich jest gotowa na takie poświęcenie (swoich partnerek i córek).

Ostatnio natknęłam się na świetne rozwinięcie tego tematu. Bo adekwatnie to istnieje sytuacja, w której każdy człowiek, w tym mężczyzna albo kobieta w wieku niereprodukcyjnym, może oddać albo narazić swoje życie, żeby ratować czyjeś – na przykład oddając swoje organy, by ratować życie dzieci, które urodziły się bez nich. A jednak nie widać kolejek osób chcących oddać płuco albo nerkę, nie wspominając już o sercu. W praktyce problem jest choćby ze szpikiem albo krwią, których oddanie jest o wiele mniej problematyczne.

Jak sądzicie, czy ustawa nakazująca obywatelom obojga płci oddawanie zdublowanych organów do przeszczepu ma szansę przegłosowania w polskim sejmie?

4. Usuwa się dzieci o takim kształcie i wielkości

Kolejna manipulacja to antyaborcyjne grafiki organizacji pro-life, które (o ile nie prezentują krwawych strzępów) pokazują kobietę na oko w dziewiątym miesiącu ciąży i sugerują, iż aborcji dokonuje się na tym etapie. Aborcji na późniejszym etapie ciąży można dokonać jedynie, jeżeli ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety. W przypadku ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego granicą jest 12 tygodni.

5. Zakaz aborcji zmniejsza liczbę zgonów i chroni życie

Obecnie w Polsce wykonuje się około tysiąca legalnych aborcji rocznie. Według szacunków zajmujących się tą tematyką organizacji (w zależności od opcji politycznej) aborcji nielegalnych jest od dziesięciu do ponad stu tysięcy rocznie. Do tego dochodzi turystyka aborcyjna do krajów, w których aborcja jest legalna.

Kobieta, która nie chce urodzić dziecka, prawie na pewno tego dziecka nie urodzi. jeżeli nie otrzyma odpowiedniej opieki medycznej, wykona aborcję chałupniczo albo skorzysta z usług niemoralnego szarlatana, ryzykując utratę zdolności reprodukcyjnych a choćby własnego życia. Taka kobieta – martwa albo z uszkodzoną macicą – więcej obywateli na pewno nie urodzi.

Nie wiem, czy ochotę na kolejne ciąże mają matki, które ktoś zmusił do urodzenia zdeformowanych dzieci z wadami skazującymi je na śmierć kilka dni po porodzie.

Doświadczenia z całego świata uczą bez cienia wątpliwości, iż delegalizacja aborcji wcale aborcji nie eliminuje, natomiast naraża życie i zdrowie tysięcy kobiet. W tym temacie polecam nagrodzony Złotą Palmą rumuński film 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni.

Posłowie

Na koniec chcę się jeszcze podzielić refleksją na temat podejścia polskiego społeczeństwa choćby nie tyle do kwestii aborcji, co samej ciąży. Przez ponad 30 lat życia tutaj zdążyłam się zorientować, iż dla wielu moich rodaków ciąża to nie jest stan błogosławiony ani stan fizjologiczny, ani choćby jedyna znana metoda przedłużenia gatunku. Ciąża to kara (dla kobiety) za uprawianie seksu. Najłatwiej przekonać się o tym w komunikacji miejskiej, gdzie słaniająca się na nogach ciężarna dowiaduje się od (najczęściej) tłustych starych kobiet, iż nie należy się jej miejsce siedzące, bo “nie trzeba się było puszczać”. Zgodnie z tą logiką, aborcja to nic innego, jak łatwy sposób na uniknięcie (boskiej) kary. Wiadomo, żeby szaleć dalej.

PS

Polecam bardzo interesujący wywiad z ginekologiem Romualdem Dębskim, do którego linkowałam w jednym z usuniętych punktów .

PS2

Dawno nie spotkałam się z taką ilością internetowego mansplainingu, jaką można zaobserwować w fejsbukowych wydarzeniach związanych ze Strajkiem Kobiet. “Dałyście się zmanipulować”, “w międzyczasie rząd przepchnął coś naprawdę ważnego – TTIP i CETA”. Tak, umowy TTIP i CETA są złe i przerażające. Organizujcie ile protestów się da, a ja chętnie się do nich przyłącze. Pozwólcie jednak, iż na pierwszym planie postawię bezpośrednie zagrożenie życia mojego i mojej córki.

PS3

Wyłączyłam komentarze, bo wiem, co potrafi się dziać pod wpisami na ten temat.

Idź do oryginalnego materiału