Psinder, no-code i perspektywiczne kierunki pracy w IT. Rozmawiamy z Kamilem Tarczyńskim

dou.eu 1 tydzień temu

Narzędzia no-code i low-code są coraz częściej wykorzystywane przez firmy do realizacji różnych projektów – od fintechu po aplikacje pomagające w adopcji psów. Co sprawia, iż te narzędzia zyskują na popularności? Jak AI wpłynie na rozwój no-code? I czym jest Psinder? Rozmawiamy ze współzałożycielem firmy Havenocode, Kamilem Tarczyńskim.

— Dlaczego wybrałeś technologie no-code?

Nigdy nie byłem programistą. Długo pracowałem w konsultingu, raczej doradzałem strategicznie firmom, niż odpowiadałem za samą egzekucję. Kiedy trafiłem na PowerApps, zobaczyłem, iż można tworzyć rzeczy zupełnie inaczej. W ten sposób odkryłem no-code. Później dowiedziałem się o kolejnych narzędziach, takich jak Bubble.io do budowy SaaS-ów, FlutterFlow do tworzenia aplikacji mobilnych czy Webflow do projektowania stron internetowych.

Stwierdziliśmy ze wspólnikami, iż dużo łatwiej będzie zbudować firmę, w której świadczymy usługę całkiem oczywistą i sprawdzoną na rynku, na którą jest duży popyt, mianowicie software development.

Byliśmy jednymi z pierwszych software house'ów zajmujących się no-code.

Od ponad trzech lat prowadzimy z dwoma wspólnikami firmę Havenocode i mamy klientów z całego świata (z Europy, ale też ze Stanów Zjednoczonych).

Mówi się, iż próg wejścia do świata no-code jest dużo niższy. Czy to główna zaleta no-code?

Nie jedyna. No-code zaczyna wbudowywać AI w samego siebie. Dzięki temu połączeniu mamy turbo przyspieszenie i możemy wspiąć się na wyżyny tworzenia oraz kreatywności.

Jeśli chodzi o sam próg wejścia, to oczywiście jest niski, co ułatwia rozpoczęcie pracy. Nie oznacza to jednak, iż nie będziemy uczyć się programowania. Niski próg wejścia sprawia, iż łatwiej zainteresować osoby, które nigdy wcześniej nie programowały, a choćby dzieci, które dopiero zaczynają naukę.

Tradycyjna nauka programowania bywa żmudna – piszemy kod i otrzymujemy niewielkie efekty w konsoli, które nie przypominają tego, co znamy na co dzień, nie mają atrakcyjnych interfejsów.

Aby dojść do tego etapu w tradycyjnym programowaniu, potrzeba dużo czasu i determinacji. No-code oferuje niski próg wejścia, pozwalając użytkownikom gwałtownie zobaczyć efekty swojej pracy, rozwijać się i poznawać kod z zupełnie innej perspektywy. Dzięki temu łatwiej wytrwać w nauce programowania.

Według danych Gartnera w przyszłości aż 80 proc. wszystkich produktów IT ma być tworzonych przy wykorzystaniu narzędzi no-code. Czy ten trend rzeczywiście rozwija się tak szybko?

Nie rozwija się aż tak dynamicznie. Według Microsoftu, spośród 500 milionów aplikacji, które miały powstać w ciągu najbliższych lat, aż 450 milionów miało zostać stworzonych na platformach low-code/no-code. Jednak te prognozy nie do końca się sprawdziły.

Częściowo wynika to z rozwoju AI. Gdy powstawały te raporty, nikt jeszcze nie słyszał o OpenAI ani ChatGPT.

Sztuczna inteligencja spowolniła wdrożenie no-code, choć nie w znaczącym stopniu. Widać, iż świadomość firm w tym zakresie rośnie – otrzymujemy coraz więcej CV od osób pracujących z no-code czy zapytań od firm, które chcą spróbować tego podejścia.

No-code oczywiście nie zastąpi tradycyjnego programowania, tak samo jak tradycyjne programowanie nie wyprze no-code. Myślę, iż zmierzamy w stronę modelu hybrydowego, ponieważ obie metody mają swoje zalety.

Czy no-code pasuje do wszystkich typów projektów?

W ciągu trzech i pół roku zrealizowaliśmy ponad 50–60 projektów. Były to projekty dla różnych branż – od fintechu, przez platformy edukacyjne i job boardy, po platformy dla kobiet w ciąży. Tworzyliśmy CRM-y, oprogramowanie do zarządzania partnerstwami oraz platformy rezerwacyjne dla osób podróżujących z psami.

No-code nie sprawdza się tam, gdzie obowiązują bardzo restrykcyjne regulacje prawne, na przykład w bankowości. Chociaż realizowaliśmy projekt dla banku, nie był on przeznaczony dla klientów, ale do użytku wewnętrznego.

Jak bardzo różnią się zarobki programisty no-code od tradycyjnego programisty?

Trudno mówić za wszystkich. U nas tych różnic nie widać, ponieważ zatrudniamy programistów, którzy piszą tradycyjny kod. No-code nie oferuje wszystkiego, dlatego chcemy mieć w zespole ludzi, którzy w razie napotkania przeszkód nie zastanawialiby się długo i nie budowali prowizorycznych rozwiązań, ale potrafiliby je adekwatnie zaprogramować.

Jaka technologia ostatnio zrobiła na Tobie bardzo pozytywne wrażenie?

No-code i AI – to najważniejsze technologie, które mnie zaskoczyły. Pokazują, jak wiele jeszcze nie wiemy i nie potrafimy.

Kamil w Dzień Dobry TVN

Projektowałeś też aplikację Psinder, która pomaga w procesie adopcji psów. Jak narodził się pomysł na Psindera?

Kilka lat temu wypuściliśmy pierwszą wersję aplikacji stworzoną w no-code. Projekt wymyślił mój wspólnik jako pracę zaliczeniową na studiach, ponieważ sam adoptował psa. Problem, który w Polsce zawsze istniał, polega na tym, iż schroniska mają bardzo ograniczone zasoby finansowe, kadrowe i czasowe. Nie mają możliwości prowadzenia skutecznego marketingu ani działań edukacyjnych.

Jeśli ktoś chce adoptować psa, bardzo trudno jest znaleźć rzetelne informacje o tym, jak to zrobić i gdzie się zgłosić. Większość schronisk znajduje się w mniejszych miejscowościach, a ich strony internetowe często nie istnieją lub są zaniedbane i nieaktualizowane.

Psinder to miejsce, które angażuje zarówno użytkowników, jak i schroniska, pomagając im dotrzeć nie tylko do osób chcących adoptować psy, ale także do firm, sponsorów i wolontariuszy. Wydaje się, iż ludzie chętnie wspierają schroniska, ale potrzebują do tego odpowiednich narzędzi i informacji.

Czy można zarobić na takiej aplikacji?

Nie skupiamy się na celu finansowym. Pokazaliśmy tą aplikacją, iż można robić rzeczy inaczej. Po dwóch miesiącach działania udało się nam zdobyć pierwsze wpłaty dla schronisk, pojawili się pierwsi darczyńcy. Aplikacja już przyczyniła się do adopcji, udało się nawiązać współpracę z firmami, które będą wspierały schroniska. Myślę, iż tutaj jest potencjał, jak tym schroniskom pomóc, niekoniecznie myśląc o tym, jak na tym zarabiać.

Często też występujesz na konferencjach i nagrywasz podcasty. Jak udaje Ci się łączyć wszystkie projekty?

Trzeba lubić to, co się robi, i otaczać się ambitnymi ludźmi. Wiele rzeczy nie udałoby się bez naszego świetnego zespołu.

Jaki kierunek poleciłbyś osobom wchodzącym w branżę IT, aby za kilka lat być pożądanym na rynku?

Teraz rozpoczęcie ścieżki w IT będzie dużo łatwiejsze, jeżeli będzie się trochę „człowiekiem orkiestrą”, czyli osobą posiadającą umiejętność łączenia różnych elementów. Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji rola programisty prawdopodobnie zmieni się na bardziej produktową, co oznacza, iż taka osoba będzie również odpowiedzialna za wygląd produktu i będzie musiała uczestniczyć w tego typu projektach w większym zakresie. jeżeli technologia będzie w stanie zrobić za nas wiele rzeczy, na rynku będą potrzebne osoby o szerszym spojrzeniu, a nie tylko z wąską specjalizacją.

Idź do oryginalnego materiału